niedziela, 11 listopada 2012

`6.



- Wiedziałem, że się waćpan zjawi! – Hilde uśmiecha się szeroko na mój widok i ruchem ręki wskazuje, abym usiadł. Niepewnie lokuję się na jakimś lichym krześle i ze zdenerwowania wyłamuję sobie palce. Czuję się jak zdrajca najgorszej kategorii. Nie dość, że zdradzam swojego przyjaciela (eks-przyjaciela) to jeszcze całą drużynę i w ogóle naród.
Czy zdradzanie jest zaraźliwe, hę?
- Dobrze trafiłeś – Stjernen klepie mnie po plecach. – Norge Team to maszyny do czynienia odwetu. Zobaczysz, nie będziesz niczego żałować.
- Klawa zabawa gwarantowana! – Przekrzykuje go uchachany Tom.
- I plus 23545676 do zajebistości.
- I tak jestem już zajebisty. – wzdycham. – No wiecie, po całej tej akcji z rzyganiem.
Norwedzy wymieniają ze sobą spojrzenia. Chyba nie o taką zajebistość im chodziło.
- W każdym bądź razie – Tom drapie się po policzku. – Wszystko zostaw nam. Załatwimy Schlierenzauera na cacy. Długo się po tym nie pozbiera, he he.
- Co zamierzacie?
- Zobaczysz.
- No ok. – wzruszam ramionami, uważając temat za zamknięty. Mimo to wciąż siedzę na krześle i wdycham zapach norweskiego potu. Nie śpieszy mi się do mojego świata, zagmatwanej sprawy z Gregorem i do odkochiwania się z Ciebie. Tutaj jest mi dobrze. Bez nich wszystkich, bez ciebie. Nawet ból serca jest jakby mniejszy.
- Coś jeszcze? – Andreas sceptycznie unosi brew.
Będę facetem, koniec z mazgajeniem się.
- Nie, nic. – mruczę pod nosem i podnoszę się z krzesła. – Dzięki. No wiecie.
I wychodzę.
Z, o dziwo, ogromnymi wyrzutami sumienia.

Ups.
To nie tak miało być. To zdecydowanie nie tak miało być. No nie. Miałem wygrać, stanąć na podium, być w pierwszej dziesiątce, przejść chociaż do drugiej serii. A tu dupa. Jasna dupa. Utknąłem na trzydziestym drugim miejscu. Cholercia. Nawet Stefcio Hula mnie przeskoczył. Ale Stefcio to Stefcio, idą ploty, że w tym sezonie będzie czarnym koniem Turnieju Czterech Skoczni. I to wydaje się być BARDZO realne. Naprawdę.
- Ejże, ty jesteś tym, którego laska rzuciła dla mentora Polo? – ktoś klepie mnie po plecach. Odwracam się i widzę uśmiechniętą twarz bardzo nieogarniętego kolesia. Skoczka. Polaka. Kubackiego bodajże.
O, on skoczył gorzej niż ja, ha. Trzydzieste szóste miejsce.
- Yyy – Patrzę się na niego średnio miło. Jakoś nie lubię, gdy ludzie przypominają mi o tobie i dziadziu Tajnerze.
- Manuel Fettner powiedział Piotrkowi Żyle, że Pointer powiedział swojej asystentce, że słyszał jak Kruczek mówi do Jiroutka, o tym, że Maciej Kurzajewski zdradził mu to, że ponoć Michał Wiśniewski pojechał do Innsbrucka i zaśpiewał jakąś piosenkę, czym przekonał Tajnera do rzucenia twojej laski i wrócenia do Polski, do żony, dziecka i zięcia.
Aha.
Ale heeeej, czekaj.
To znaczy…
WTF?
I dlaczego Fettner sam mi o tym nie powiedział?
- Czyli, że Vera… że ona… nie jesteś już z papą dinoza… znaczy Tajnerem? Tak? Jest… porzucona? I boli ją serce? I że muszę ją pocieszyć? Bo pewnie teraz siedzi sama w stercie chusteczek z nutellą na kolanach i ogląda  ‘Epoką Lodowcową”. Zawsze ogląda „Epokę Lodowcową”, gdy jest smutna. I płacze. Dużo. Bardzo. Całą noc.
- Koleś, uspokój się – Kubacki potrząsa mnie za ramię. – Chodź, mam trochę Pana Tadeusza, to ci pomoże.
- Aleee, Vera, ona…
- Widzę, że trzeba ci więcej niż trochę. Żyła ma schowane gdzieś piwko, więc nie panikuj.
VERA, TY JESTEŚ SMUTNA!
Ech, w sumie, co mi szkodzi znowu się najebać?

- Hayboeck, nie wiem, czego znowu się nawąchałeś, ale trenera NIE MA w schowku na miotły, jak zresztą sam widzisz. Zresztą dlaczego niby ma tu być? – Schlierenzauer marszczy nos, podnosząc z podłogi jakąś brudną szmatę. Jest zdezorientowany, zdegustowany i pewnie w myślach wyzywa mnie od idiotów.
Gdzie oni są? Godzina zero wybiła, przyprowadziłem Gregora do tego schowka (a to było arcytrudne), zrobiłem wszystko, co mi kazali, a ich nie ma. On zaraz stąd ucieknie!
- Zaraz przyjdzie. Powiedział, że się spóźni – wzdycham. Niech wie, że nie uśmiecha mi się siedzenie razem z nim na jednym metrze kwadratowym w towarzystwie mioteł i mopów.
Chociaż nie powiem, jest bardzo romantycznie i w ogóle.
- Nadal jesteś na mnie wkurzony, co nie? No wiesz, za tamto? – Gregor nie patrzy się na mnie, woli podziwiać miotełkę do wycieranie kurzów. Pewnie nigdy nie widział czegoś takiego. Pewnie nawet nie wie do czego to służy. Ha!, a ja wiem. W końcu już nie raz wprowadzałaś mój ośrodek bałaganiarstwa w tajniki czystego mieszkania. I to w bardzo oryginalny sposób.
Ups, czyżby to tęsknota pukała do drzwi mojego serca?
Spadaj, miłości, nie chcę cię.
- Za tamto?
- Poniosło mnie. Wtedy. Sorry, naprawdę. Głupio wyszło.
Gregor mnie przeprosił. Wow. Wielkie wow. A ja wpakowałem go w zasadzkę. No pięknie. Powinienem dostać za to Pokojową Nagrodę Nobla.
- Mam nadzieję, że nadal jesteśmy kumplami. – Schlierenzauer wyciąga ku mnie dłoń, którą ja bez wahania ściskam.
- No jasne. I też przepraszam. Nie chciałem na nią zwymiotować.
- Wierzę ci – blondyn zaczyna się śmiać. Nigdy nie spodziewałem się, że jego uśmiech będzie mnie tak cieszył.
- Gregor, jest tylko jeden problem, bo…
I wtedy drzwi się otwierają, schowek napełnia się złowieszczym śmiechem rodem z kreskówek. To Hilde wraz ze Stjernen i ich zemsta cielaka, jak ją ładnie nazwali. Śmiech jest coraz głośniejszy, a Schlierenzauer coraz bardziej zdegustowany i skłonny do przekleństw. Nie mija chwila, a ląduje na nas coś lepkiego i pachnącego truskawkami.
Mmmm, kisiel. Lubię kisiel.
Najlepszy kisiel na świecie robisz ty, Vero.
- Co do licha? – Schlierenzauer jest wkurzony. BARDZO. I uroczo wygląda z różowymi pasemkami.
- Ubaw po pachy. – Hilde klaszcze w dłonie i wyciąga z kieszeni jakąś cegłę. A nie, przepraszam, to telefon. Duży telefon. Ale z aparatem. – Uśmiech, biczes.
Hę?
- Hayboeck, jakiż ty naiwny! – Stjernen zgina się na pół ze śmiechu. Jeszcze trochę, a się posika. – Nie wiem, jak mogłeś nam uwierzyć. Nie myślałeś chyba, że przepuścimy okazję do załatwienia dwóch austriackich, złych duszyczek.
- Załatwienia na cacy! – podkreśla Hilde. – Zawsze marzyłem, by oblać was kiślem!
- Kisielem, kurwa – poprawia go Schlierenzauer. – Naucz się gramatyki, ofiaro.
- Odezwał się kiślowy potwór, hehehehehehe. Lepiej zliż swego kiśla z twoich cudnych  włosów, bo ci się jeszcze pokręcą i będziesz miał problema.
- Spadamy, frajerzy! – Stjernen wysyła nam powietrznego buziaka i ciągnie Toma za fraki. Zostajemy z Gregorem sami. Schlieri niczego nie rozumie i jest wściekły na maksa, jestem tego pewny, mimo to wybucha głośnym śmiechem i żartobliwie trąca mnie w głowę.
- Sorry, moja wina – mruczę pod nosem, na co Gregor wybucha jeszcze głośniejszym śmiechem.
- W sumie to lubię kisiel. – mówi. – A od dzisiaj będę miał z KIŚLA bekę.
- Najpierw zmyj to cholerstwo.
- Nie ma problema – Oj, Gregorowi naprawdę potrzebny psychiatra. On tak nigdy się nie zachowuje. – Trza zadzwonić po Agnes. Mus to mus.
I znowu wybuchamy śmiechem.
**********
Kryzysów egzystencjalnych Hayboecka część 14235346547.
Czyli Cam pisze jakieś takie dno, no ale.

11 dni, o.

3 komentarze:

  1. czyżby już Vera nie była pod urokiem jakże cudnego Pana Tajnera? taka piękna miłość nagle wygasła i Pan Tajner przypomniał sobie że ma żonę i dzieci? hmmm.. co za rządzenie losu. jestem teraz ciekawa jak zachowa się Vera,, czy będzie chciała aby Hayboeck do niej wrócił,, czy może jednak nie..
    Kisiel, hm fajna sprawa,, lecz raczej nie chciała bym być nim oblana..:D zaskakuje postawa Gregora,, to takie nie w jego stylu, ale miłe,,:D czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Vera, teraz wiesz, jak to jest zostać samą, HA.
    no przynajmniej, jeśli Kubacki (mam jego autograf:D) mówi prawdę.
    Teraz ona pewnie będzie chciała wrócić, Michael też będzie chciał, ale Gregor jako bohater narodowy i w ogóle powstrzyma go przed tym błędem. Potem Vera zrozumie, że naprawdę kocha tylko Hayboecka, zmieni się dla niego i będą razem szczęśliwi 4eva.
    tak.
    i kisiel.
    zjadłabym kisiel.
    z bitą śmietaną i tartym jabłkiem.
    o.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zjadłabym kisiel, cholercia :D
    Te problemy Hayboecka mnie rozwalają. Plotki to widzę w świecie skoczków się przez pół Polski, Niemiec, Austrii i niewiadomo czego jeszcze przemieszczają, dopóki dojdą do właściwego odbiorcy :D.
    Stefcio ma wygrać TCS, o! :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń