piątek, 26 października 2012

`5.




Niemyślęotobieniemyślęotobienaprawdęotobieniemyślę.
Bo myślę o wodzie, kawie i aspirynie. Czuję się jakby ktoś tłukł mnie cegłami po głowie. I jakbym miał Saharę w gardle. Ale przynajmniej zasada: „Jeśli boli cię łeb, uderz się w brzuch” działa. Chwilowo. Sprawiałaś ból mojemu sercu to poszedłem się upić i teraz odczuwam rozkosze kaca. A bólu serca nie pamiętam. Idea bodajże średniowieczna, ale jakże ponadczasowa. Jest dobrze, chociaż jest źle.
Ten burak Schlierenzauer jeszcze śpi. Od jego chrapania trzęsie się ziemia w Tokio. A niby taki ideał! Pozory, wszystko to tylko pozory. Myślałem, że jest moim przyjacielem, że mimo zaabsorbowania własną osobą, jest takim ludziem, na którego zawsze mogę liczyć. Ale nie. Niestety. Miałaś rację, kochanie, mówiąc, że kiedyś się na nim przejadę. Nie wierzyłem ci. Aż do wczoraj, aż do momentu, gdy odsłonił swoją prawdziwą twarz. Zaledwie kilka słów, które jeszcze bardziej rozwaliły moje serce. Świat to skomplikowane miejsce, a ludzie chyba się sprzysiężyli przeciwko mnie. Najpierw ty, potem on, każde z was zraniło mnie do krwi. Ale jak to mówią, co nas nie zabije, to nas wzmocni, prawda?
A tak na marginesie, tęsknię za tobą. Bardzo. Wciąż.
Chyba czas na śniadanie. I mocną kawę, która postawi mnie na nogi. Ewentualnie rosołek, bo on zawsze pomaga mi na kaca. Ale o rosołku mogę sobie pomarzyć, wątpię czy coś poza owsianką i grochówką figuruje w hotelowym menu. Kuusamo to dziura, pamiętasz?
Jeszcze raz zerkam na Schlierenzauera, opierając się pokusie wywinięcia mu jakiegoś żartu i wychodzę z pokoju. Na korytarzu natykam się na Toma Hilde i Andreasa Stjernena. Scheisse, dzień zaczyna się pięknie.
Przełykam głośno ślinę, przygarbiam się i ze spuszczonym wzrokiem przechodzę obok Norwegów. Niestety Skandynawowie mnie zauważają. Pamiętasz jak ci kiedyś opowiadałem o nich? Jak ukradli Kochowi jego album z naklejkami pokemonów i jak go potem pokroili na kawałki i na oczach Martina spuścili resztki jego własności w kiblu? Norweskie wyrachowanie, zimne i oschłe.
Nie żebym się ich bał. Dzisiaj mam po prostu zły dzień.
A ich oczy wręcz zioną chęcią zamknięcia mnie w schowku na środki czystości razem z Hoferem na głodzie nikotynowym.
A Hofer domagający się papierosa nie jest dobry dla nikogo, nawet dla Austriaka.
- Hayboeck – cedzi przez zęby Hilde. Jego włosy są dzisiaj przyklapnięte, nieświeże i wręcz domagają się mycia. No cóż, muszę przyznać, że to rzadki widok.
- Was? – Patrzę na niego twardo. Bo nie jestem mięczakiem. To, że załamuję się twoim odejściem nie znaczy, że można mną pomiatać. Mam tylko jeden słaby punkt i tym punktem jesteś ty, Vero.
Chociaż nie wiem, czy udawanie chojraka przed Norwegami to taki dobry pomysł.
- Grzeczniej, Mitchi – Tom uśmiecha się cwano. – Interesa mamy.
- Nie zdradzę wam przepisu na zupę świętego Alexandra. Mowy nie ma. Ani nie zwędzę dla was jego szczęśliwych majtek.
Skoczkowie z obozu wroga przewracają wymownie oczami. Wyglądają na nieco zirytowanych.
- Posłuchaj no se nas, chłopaczku – Hilde nadal się uśmiecha. Jego uśmiech nie jest fajny. Zdecydowanie.
- Właśnie – Stjernen mruży zaczepnie patrzały. – Śmierdzące gacie Pointnera nie są nam do szczęścia potrzebne. Wystarczą nam radioaktywne, sztywne od potu skarpetki papy Stoeckla, które, niestety, stały się naszą relikwią.
- Działającą relikwią – podkreśla Tom. – Ale nie o tym chcieliśmy. Doszły nas słuchy, żeś popstrykał się ze Schlierenzauerem he he.
- Paskuda z niego, nieprawdaż? – Andreas uśmiecha się pod nosem.
- Zemsta na nim byłaby klawa, trust me. Tylko wyobraź sobie jego facjatę wykrzywioną w grymasie bólu i upokorzenia.
- I ten wzrok potulnego kundla!
- Dla takich widoków warto żyć! Zobaczysz, będzie fajno.
Zemsta na Schlierenzauerze? PRAWDZIWA zemsta? Cóż to za niemoralna propozycja, jeszcze nigdy w życiu nikogo nie skrzywdziłem!
Nie licząc Jutty ze starszaków w przedszkolu. Ale ja naprawdę nie lubiłem udawać dzidziusia podczas zabaw w dom! Dlatego nie dałem jej tego lizaka, chociaż tak bardzo o niego prosiła…
- Pomyśl nad tym. W razie czego wiesz, gdzie nas znaleźć. – Hilde klepie mnie w ramię i odchodzi razem ze Stjernenem.
Nie tacy Norwegowi straszni jak ich malują.

W hotelowej restauracji (chociaż to restauracji nie przypomina, no ale…) aż huczy od plotek. Kilka razy obiło mi się o uszy także i moje nazwisko. Wreszcie jestem sławny, ludzie o mnie mówią i dosłownie niewiele brakuje mi do chłopaków z One Direction. Plus 34647868766 do zajebistości.
Zawsze o tym marzyłaś, czyż nie, kotku?
Muszę przestać zwracać się do ciebie pieszczotliwie.
Muszę przestać do ciebie mówić.
- Siema Mitchi! – Fettner wita mnie promiennym uśmiechem. To jest prawdziwy przyjaciel, myślę i siadam obok niego. Krew energicznie pulsuje mi w głowie, przez co hałas w pomieszczeniu znacznie mnie irytuje. Kac to nieciekawa sprawa.
Z ulgą przysysam się do filiżanki z kawą. Smakuje trochę jak błoto, ale zawiera kofeinę, a teraz tylko to się liczy. Ból głowy jakby zmalał.
Chociaż katowanie się bolączkami byłoby lepszą opcją dla mnie.
 E tam, lubię myśleć o tobie, nawet jeśli to boli.
- Jak tam? – Manuel odsuwa od siebie talerz niemalże wylizany do błysku. Obżartuch, zje wszystko nawet jeśli będzie to przeterminowane, zielone i znowu się ruszające.
Podnoszę na niego zbolały wzrok i jęczę.
- Do dupy. Bardziej niż do dupy.
- Jesteś tematem jeden dzisiejszego dnia. Powinieneś się cieszyć. Aż opływasz sławą, celebrytko.
- Nawet mi o tym nie wspominaj.
- Dlaczego? Twój wczorajszy paw był epicki. O Schlierenzauerze już nie mówiąc.
- Musisz się nade mną pastwić? – Fettner, gdzie twoja przyjaźń, do cholery? – A tak szczerze, też uważasz, że to moja wina, iż Vera ode mnie odeszła?
- Arschloch – Fett prycha. – Przestań się nad sobą użalać. Szkoda życia.
Chcę rzucić mu mordercze spojrzenie, ale nie jestem w stanie. Znowu przed oczami szalejesz mi ty. A w uszach słyszę Schlierenzauera.
Fettner ma pieprzoną rację.
- Nie poznaję cię.
- Mój nowy image. – Manuel wyszczerza zęby. – Ostatnio przeczytałam kilka książek Paula Coelho i czuję się teraz mądry.
- Tytuł książki to nie cała książka, głąbie.
- Chyba wiem. W każdym bądź razie, słyszałem, że laski lecą na inteligentów, bo oni są sexi.
- Naprawdę jesteś głąbem.
- Obaj jesteśmy.
- Możliwe.

Kiedyś muszę tam wejść, spojrzeć Schlierenzauerowi w twarz i udać, że nic a nic nie poruszyły mnie jego słowa. A to kiedyś jest teraz. Trzy cztery i wchodzę. Bo jestem twardy i w ogóle.
Trzy cztery.
I już.
O, Schlierenzauer krzywi się przed lusterkiem. Witamy w rzeczywistości, zwanej Kacem, Herr Schlierenzauer.
Jak gdyby nic podchodzę do swojego walizki. Gregor mnie nie zauważa. Woli patrzyć się na swoje przekrwione oczka. Nie wygląda już tak ładnie. Gdyby fanki mogłyby go teraz zobaczyć…
Chociaż ty przejrzałaś go od samego początku, od jego „czekałem na ciebie od zawsze”. Może dlatego, że nie byłaś/jesteś jego fanką, a może po prostu twoja intuicja nigdy cię nie zawodzi.
Druga opcja równa się temu, że do Papy Dinozaura aus Polen też się nie pomyliłaś. Ups. Cholera. Szczęścia życzę.
- Znowu o niej myślisz, debilu. – Gregor mnie zauważył, no proszę. – Nie zaprzeczaj, widzę twoją minę. I wiesz co? Ty naprawdę jesteś ciota. Jedna wielka ciota.
- Przestań. – Mówię stanowczo. A co? Niech nie myśli, że może mną pomiatać. Nie jestem ciotą. I nigdy nie będę. Po tobie też nie będę rozpaczać. Nie mehr. Koniec z tobą, Vero. Koniec. Definitywnie.
Nie kocham cię. Amen.
- Bo co? – Schlierenzauer ironicznie unosi brew. Dlaczego on ma mnie za takie dziecko? Dlaczego mnie lekceważy? Przyjaciel od siedmiu boleści, pff.
- Myślałem, że jesteś moim kumplem.
- A ja myślałem, że jesteś twardszy. Widocznie obydwu nam nie wychodzi myślenie.
- O co ci chodzi?
- O to, że mam dość twojego mazgajenia się. Ogarnij się wreszcie – Gregor wywraca oczami. – Świat to coś więcej niż Vera.
- Nie kocham jej już.
- Aha.
- Naprawdę. Nie kocham… Zresztą… Idę stąd.
- Obyś gdzieś po drodze walnął się w głowę. Może to ci pomoże, otrząsnąć dupę.
Kretyn. Idiota. Przyjaciel, kurde. Vera, bądź tu, przytul. Pomóż mi. Z tobą będzie łatwiej.
Ale ja przecież cię nie kocham…
Kurde, wiesz co teraz zrobię? Znajdę Norwegów.
************
Za błędy przepraszam, nie mam siły sprawdzać.
Nudeln jest fajny, Nudeln pojawia się na sprawdzianach <3

4 komentarze:

  1. Po pierwsze - awwww, P!ATD i moja pioseeenka ;3. Dobrze wybrałaś, dooobrze! :D Aż muszę sobie odpalić ich płytkę w końcu.
    Po następne - Hayboeck, nie idź świnko austriacka do Norwegów, bo będzie z Tobą źle w moim opowiadaniu! ^^ Co Ci biedny Gregorek zrobił, że musisz szykować dla niego zemstę? (dobra, to było pytanie retoryczne :D) Ale żeby od razu to Hildego i reszty ciągnąć? Co za... no już dobra, daruję zbędne słowa :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Well.
    Pomysł zemsty na Gregorze nie podoba mi się o tyle, że Gregora kochajam i w ogóle to mężu mój i o.
    I zaczynam się identyfikować z Hayboeckiem. W sensie, on taki wrażliwy, delikatny, próbuje być silny, a mu nie wychodzi, a jego najlepszy przyjaciel jeszcze bardziej go rani i mu dokłada. I niech się nie mści. Będzie tego żałował.
    I to nie dlatego, że go znajdę i się zemszczę za mszczenie się na mężu moim.
    A tak w ogóle to uwielbiam Ciebie, Twoje pisaniny i w ogóle♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Och. Zacznę od zachwytu nad wyborem piosenki. P!ATD <3 mój najnajnajnajnajukochańszy zespół na świecie. I ta cudowna piosenka. Zachwycam się bardzo :3
    co dalej? Tak strasznie mi żal Mitchiego. Dosłownie serducho się kraja :c ja nie mam nic przeciwko zemście na Gregorze. A niech dostanie za swoje. Oby tylko Michael nie poniósł zbyt dużych konsekwencji i oby nie było zbyt wielkich kłopotów z tą zemstą.
    czekam na kolejny :3

    Ż.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok..
    Pomysł zemsty na Gregorze, hmm nie jest zły. Bo zresztą jakim on jest przyjacielem? Który przyjaciel wyzywa cię od ciot. ale z drugiej strony, może to pomoże mu zapomnieć w końcu o Verze, może to sprawi że chłopak sie otrząśnie.
    Jednak ta cała zemsta, może się odbić źle dla niego, i do końca to nie jest taki wcale idealny pomysł.
    Jestem pod wrażeniem Michiego, Jest on taki wrażliwy, choć próbuję być silny. Jest na prawdę trudnym bohaterem.
    Rozdział bardzo fajny:)
    Pozdrawiam.
    @meeeetka
    http://because-you-loved-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń