piątek, 21 września 2012

`2.



Stoję przed twoimi drzwiami i cały się trzęsę. Dziwnie jest tak tutaj stać i myśleć, że te drzwi – masywne, mahoniowe, które razem kupiliśmy – nie są naszymi drzwiami. To takie nienaturalne.
Gapię się w te twoje drzwi, powoli zbierając się na odwagę, by nacisnąć dzwonek, kiedy drzwi nagle się otwierają. Widzę, że jesteś zaskoczona moją obecnością. Patrzysz się na mnie bez słów, a uroczy rumieniec oblewa twoją twarz. W końcu bierzesz się w garść i pytasz.
- Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem po swój makaron – ruchem głowy wskazuję na pudełko, które leży obok moich stóp.
Jesteś skołowana. Nie wiesz, co robić.
- Właśnie wychodzę.
- To nie potrwa długo. Wezmę tylko makaron i spadam. Chyba, że moglibyśmy pogadać. Bardzo mi na tym zależy – patrzę się prosto w twoje piękne, brązowe oczy i robię słodką minkę szczeniaczka. Nigdy nie potrafiłaś się jej oprzeć.
- Okay – wzdychasz po kilku minutach. – Tylko, że…
- Vera, myślałem, że już poszłaś – w drzwiach staje nie kto inni jak… Apoloniusz Tajner?! O-o! Facet ma mokre włosy i nie licząc ręcznika (mojego ręcznika, a propo!) przepasanego na biodrach, jest nagi.
WTF?!, się pytam.
Gapię się na pana Polo (uh, jakiego pana, on ukradł mi ciebie!), nie wiedząc, co mam powiedzieć. A więc, Kofler miał rację – zdradzałaś mnie. I to ze starym dziadkiem, facetem, który mógłby być twoim ojcem.
Mój wskaźnik samoakceptacji w tym momencie drastycznie spadł. Nie mówiąc już o męskiej dumie, która przypomina teraz rozjechanego na ulicy kota. Jestem do niczego, naprawdę.
- Mitchi, to nie tak – próbujesz się tłumaczyć.
- Ach, więc to ty jesteś tym Michaelem. Miło cię poznać. Nazywam się Apoloniusz. – Tajner wyciąga w moją stronę dłoń.
Świat wokół mnie wiruje, a podłoga nie wydaje się być stabilna. Gratulacje, w ciągu doby dwa razy zburzyłaś mój świat. Jesteś zadowolona?
Nie żebym brzydko o tobie myślał…
Okay, brzydko o tobie myślę. Miałem cię za dobrą, kochają kobietę, a tymczasem okazałaś się podłą, dwulicową (pii!!!), lecącą na starych dziadków.
Co z tym światem jest nie tak?
- Pójdę już po ten makaron – bełkoczę bezskładnie i wziąwszy do rąk kartonowe pudło, przeciskam się obok Tajnera do twojego mieszkania. Szybko przechodzę przez salonik, udając że nie widzę porozrzucanych dookoła waszych ubrań. Dziwnie się czuję, chyba jestem w szoku. Nigdy nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego. Zawsze wydawałaś się mi być idealna w każdym calu.
Ale doskonałość nie istnieje. Nie w tym życiu.
Widzę, że kuchnia lśni czystością; żadnego spalonego sera dookoła. Zdążyłaś posprzątać nie tylko kuchnię, ale także swoje życie. Doprawdy milusio.
Jestem w za wielkim szoku, by móc myśleć o czymś innym niż o makaronie. No bo Tajner? Jaja sobie ze mnie robisz, czy co?
Szybko wrzucam paczki z makaronem do pudła, po czym wychodzę z kuchni. W salonie mijam rozwalonego na kanapie (w dalszym ciągu w samym ręczniku) Apoloniusza. Mężczyzna kiwa mi na pożegnanie głową. Nie uważasz, że on jest, no nie wiem, dziwny?
- Mitchi… - Nadal stoisz na klatce schodowej. Twoje spojrzenie przepełnione jest poczuciem winy.
- Dla ciebie Michael. – Nie wierzę, że to mówię. Nie wierzę, że jestem wobec ciebie taki szorstki. Przecież cię kocham. Mimo naszego zerwania. Mimo nagiego Tajnera siedzącego na kanapie, na której my tyle razy, ehm, no wiesz. Kocham cię mimo wszystko. Ale jakaś część mnie brzydzi się ciebie.
- On tylko…
- Przyszedł wziąć prysznic? Pożyczyć soli? Vera, przecież widzę o co się rozchodzi.
- To naprawdę nie tak.
- Długo jesteście razem?
- Michael…
- Długo?
Z twojego gardła wydobywa się przeciągły jęk. Nie patrzysz się na mnie, nie masz odwagi. Ty, zawsze taka dzielna i pewna siebie. Dzisiaj jesteś potulna jak baranek.
- Pięć miesięcy.
Auć, boli. Pięć miesięcy. Przez ostatnie pięć miesięcy byliśmy szczęśliwi. Jak zawsze zresztą. Nic nie zapowiadało tej katastrofy. Jak to możliwe, że niczego nie zauważyłem?
Jestem żałosny.
I wiesz co? Nadal cię kocham. Gdybyś tylko poprosiła, gdybyś tylko zechciała… wybaczyłbym ci wszystko, nawet gołego Tajnera w mieszkaniu. Jedno twoje słowo, nic więcej.
- Naprawdę mi przykro. Nie chciałam by tak wyszło.
Wzdycham. Nie chcesz mnie, okay. Nie będę przecież za tobą płakał.
Przynajmniej nie teraz, nie na twoich oczach.
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa – mówię cicho i zbiegam po schodach, zupełnie jak w kiepskiej komedii romantycznej.
Życie bez ciebie jest do bani.
W samochodzie czekają na mnie Gregor i Manuel. Pakuję się do auta wraz z makaronem i udaję, że nie widzę ich ciekawskich spojrzeń.
Schlierenzauer zapala silnik i odjeżdżamy z przed twojego bloku.
- I co? – pyta niepewnie Fetti.
Wzruszam obojętnie ramionami.
- Spotkałem Apoloniusza Tajnera.
- O, fajnie. A co on tam robił?
Schlierenzauer prycha.
- On z nią sypia, głąbie.
Manuel otwiera ze zdziwienia usta i gapi się na Gregora zszokowany jego stwierdzeniem.
- Skąd wiesz?
- Bądź co bądź, jestem mistrzem w tej profesji.
- Jakiej profesji?
- Po prostu profesji. Ale mniejsza z tym. Michael – Gregor nieoczekiwanie zwraca się do mnie. – Jak się trzymasz? – pyta ze szczerym zatroskaniem w głosie. Nigdy nie widziałem, by Schlieri był dla kogokolwiek tak miły.
- Mam swój makaron, to najważniejsze – mruczę pod nosem. Jestem dzielny, muszę być dzielny.
- Zapomnij o niej i bierz się do roboty. No wiesz, z misją: Rozpusta. Dasz radę.
- Tak – kiwam powoli głową. – Dam radę.
Ale jak mam dać radę, kiedy ciągle siedzisz mi w głowie i sercu?
*****************************
Taka średniota, delikatnie mówiąc. I Tajner... no Tajner, po prostu :D
weekend z chemią, yeaaaaah </3

4 komentarze:

  1. Tajner,,, hmm Tajner. Nie powiem ze nie byłam w małym szoku gdy przeczytałam to nazwisko, ale jest to intrygujące.
    Mitchi,, na chłopaka który nie potrafi żyć bez niej jest na prawdę twardy! Chwali się mu to że potrafi powiedzieć do niej stanowczo i bez uczuć!
    Pięć miesięcy,,, to na pewno zabolało!
    Czekam na kolejny;)
    because-you-loved-me.blogspot.com
    @meeeetka

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajner?
    Ze wszystkich skoczków i okołoskocznych chodzących seksów, TAJNER?
    Cam. Zaczynam się martwić o twoją głowę. Tak ociupinkę.♥
    Pięć miesięcy. Zabolało. I to mocno. Najbardziej Michaela, ale czytelników (mnie) i fanów Nudelna (też mnie, przez ciebie) też zabolało.
    Żal mi go. I żal mi Very, bo ona będzie jeszcze cierpieć.
    Już ja się o to postaram.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tajner. Z tego co pamiętam, wciskałaś go gdzieś w moje opowiadanie kiedyś :D
    Ale poważnie. Zdrada sama w sobie jest okropieństwem, a weź tu teraz znieś myśl, że zdrada nastąpiła (?! czy właśnie utożsamiam zdradę z jakimś procesem NASTĘPUJĄCYM?!)z człowiekiem o imieniu Apoloniusz (nie, żebym miała coś do tego imienia).
    No boli!
    Caaam, czekam na więcej, mam nadzieję, że będziesz często pisać, bo ja lubię Nudeln :3333 bardzio :)
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cam, to wszystko jest piękne i makaron i w ogóle i eeee makarONA. ALE ONA! CO ONA MU BIEDNEMU ZROBIŁA I JAK MOGŁA GO TAK SKRZYWDZIĆ?! Tak nie wolno, nie wolno. Nie z panem Tajnerem. NIe nie nie. Pan Tajner powinien siedzieć w swoim miłym POLSKIM domciu ze swoją żonką, córką i jej mężem, słuchając piosenek Ich Troje w wykonaniu jednego tylko Wiśniewskiego, popijającego (o zgrozo!) herbatkę równie czerwoną co jego włosy. Amen. Cam, wyślij Tajnera do Polski, niech nie rani Michaela ;(

    OdpowiedzUsuń