piątek, 7 września 2012

`1.



- Ogarnij pałę, młocie i wszystko nam opowiedz od początku do końca.
Ver, kochanie dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego ze mną zerwałaś? Przecież było nam ze sobą tak dobrze. Pasowaliśmy do siebie jak książę William do Kate, jak pudełko do Evensena, jak krótkofalówka do Hofera. Razem tworzyliśmy idealny związek, więc dlaczego, do jasnej Anielki teraz muszę leżeć na niewygodnej kanapie Fettnera i gapić się na pochylone nade mną twarze kumpli? W dodatku jakaś wystająca sprężyna dźga mnie w tyłek.
Życie bez ciebie jest trudne, wręcz nie do zniesienia. Czuję, że brakuje mi tlenu, duszę się bez ciebie. Moje życie straciło nie tylko barwy, ale i sens. Nic nie jest dobrze.
- Dajcie mu więcej piwa.
Chcę umrzeć. Żyłem bez ciebie dwie godziny, to i tak dużo. Teraz chcę umrzeć. Okay, mogę zapić się na śmierć. Albo potem, gdy już skończę tę butelkę (Boziu, skąd oni wytrzasnęli takie dobre piwo?) wyskoczę przez okno. Nie, to głupi pomysł. Fettner mieszka na parterze. Wiem, pójdę do fanek Schlierenzauera i powyzywam Gregora od brzydali i chamów, śmierć przez ukamienowanie murowana.
- Hayboeck, kurwa, powiedz że coś.
- Mam na imię Michael, nie kurwa – mamroczę, pociągając z butelki ogromnego łyka. Twoje bursztynowe tęczówki tańczą mi przed oczami.
VERUŚ, WRÓĆ DO MNIE!
- Okay, jakiś początek już jest.
Nie chcę ich słyszeć, nawet nie odróżniam ich głosów. Wolę słuchać twojego paplania, skarbie. Wróć do mnie i opowiedz mi o tym jak twoja koleżanka kupiła używaną sukienkę od Prady za grosze. Możesz nawet mówić o tym kremie wartym majątek, byleś tylko była obok mnie.
- Zerwała ze mną –mówię płaczliwym tonem. Nienawidzę siebie za to, ale mam łzy w oczach. Widzisz do jakiego stanu mnie doprowadziłaś? – A ja przygotowałem kolację. Dobra, prawie spaliłem przy tym domem, ale liczą się intencje, prawda? Kupiłem jej prezent, posprzątałem mieszkanie, nawet założyłem durną muszkę. I po co to wszystko?
- Chłopie, weź się w garść – Kofler klepie mnie po plecach. – To jeszcze nie koniec świata.
- Dla niego chyba jednak to koniec świata. – Zauner napoczyna kolejne piwo. – Dlaczego z tobą zerwała?
- Ma uczulenie na ser, a ja zrobiłem jej tosty z serem. I znowu kupiłem jej biżuterie.
- To nie są powody, by kończyć dwuletni związek – Andi marszczy czoło. – Może ma kogoś na boku?
- Vera? No coś ty! – Rzucam mu wściekłe spojrzenie. Nie rozumiem jak może sugerować, że mnie zdradzałaś. Przecież nie jesteś taka. Wiem, że mnie kochałaś. Mimo wszystko.
- Hej, Fettner skąd masz taką czadową sosjerkę? – Krzyczy nagle z kuchni Schlierenzauer.
- Od mamusi. Dostałem na Gwiazdkę. – Manu uśmiecha się szeroko. – Świetnie się sprawdza, jako dzbanuszek do mleka.
- Piękne wzroki. Mogę ją sobie pożyczyć?
- Chyba cię pogięło!
- No weź, Manu. Na jeden dzień, pliiiiis!
- Ani mi się śni!
- Bosz, chłopak ma złamane serce, a wy gadacie o sosjerce – David z zdegustowaną miną kręci głową. – Gregor, produkujesz te chipsy, czy co?
- Jestem już. I sorry, Fettner ma za duży bałagan w kuchni. Więc o czym teraz gadacie?
- Nadal o tym samym.
- Aha. No więc, słuchaj Mitchi – Schlieri pakuje sobie do ust całą garść chipsów i popija ją piwem. – Rozstania nie są złe, spójrz tylko na mnie. Odkąd sprzedałem Sandrę Kochowi czuję się o wiele młodziej. Już nikt nie marudzi mi nad uchem i mogę rozrzucać skarpetki po całym mieszkaniu! Życie singla jest cudowne!
- Ee, Gregor, nie żeby coś, ale czy ty przypadkiem nie spotykasz się z Agnes? – Kofler gapi się na blondyna z jawnym rozbawieniem.
Schlierenzauer drapie się po nieogolonym policzku, a jego mina zdradza głębokie zamyślenie.
- A tak, racja, Agnes. – mruczy cicho. – No cóż, życie singla było cudowne, ale się skończyło. Koniec z skarpetkami porozrzucanymi po mieszkaniu.
- Mitchi, słuchaj. Korzystaj z życia, póki możesz. Rozrzucaj skarpetki po mieszkaniu, Fetti na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu. I zapomnij o Verze, nie chciała cię, to niech spada. Proste jak budowa cepa. – Andreas znowu klepie mnie po plecach.
Jego rady są idiotyczne. Nie umiem o tobie zapomnieć, za dużo dla mnie znaczysz. Jesteś całym moim życiem, a o swoim życiu raczej nie da się zapomnieć, prawda?
- Nie mam pojęcia, co to jest cep – wzdycham, ale nikt mnie nie słucha. Oczy wszystkich utkwione są w Schlierenzauerze, który wygląda jakby miał się zaraz zsikać.
- Mam genialny pomysł! – Oznajmia blondyn, uśmiechając się przy tym dumnie. Uśmiech, bodajże dwunasty, „Like a boss”. – Niedługo zaczyna się sezon, Michael będziesz jeździł po różnych krajach. A najlepszym sposobem, by zapomnieć o babie jest druga baba, w twoim przypadku kilka nowych bab. Mówiąc krótko, przeleć każdą panienkę, jaka ci się tylko nawinie!
Chłopcy kiwają gorliwie głowami i przybijają sobie piątki. Są zachwyceni pomysłem Gregora. No cóż, są idiotami, jeśli myślą, że tak po prostu będę zaciągał do łóżka jakieś kobiety, które nie są tobą. Ba, które nawet się do ciebie nie umywają. Bo ty jesteś najlepsza i jedyna na świecie. Nie ma cudowniejszej istoty od ciebie. Poza tym, ja nie jestem dziwką. Dziwkiem. Dziwkiem? Jest coś takiego?
- My już cię dopilnujemy! – Kofler z zadowoleniem na twarzy bierze do rąk butelkę  whisky.
- Od jutra zaczynasz nowe życie, Hayboeck!
- Zero monogamii!
- Chłopcy – mówię, uświadamiając sobie coś ważnego. Chyba. – Przypomniałem sobie, że zostawiłem w mieszkaniu cały swój zapas makaronu. Tego, co dostałem od sponsora, no wiecie. A ja lubię makaron.
Kumple patrzą na mnie jak na idiotę. Rumienię się lekko. Tylko ja potrafię wyskoczyć w środku rozmowy o seksie ze swoją miłością do makaronu.
- Dobrze myślisz – Manuel uśmiecha się promiennie. Jego tunele w uszach dziwnie wyglądają, gdy ma się we krwi trochę promili. – Nie możesz nic twojego zostawić Verze. Niech ma nauczkę.
- A jakże!
- Pójdziesz po makaron jutro!
- A teraz pij!
Nic nie rozumiem, ale piję. Jutro ciebie zobaczę, tylko to się liczy. Może uda nam się porozmawiać? Może wszystko sobie wyjaśnimy i znowu będzie tak jak dawniej? Może. W końcu nadzieja umiera ostatnia. A moja nadzieja jest teraz niemalże nieśmiertelna. Och, Veruś, skarbie, wszystko się ułoży, prawda? Ja rozumiem, byłaś dzisiaj przed okresem, hormony pewnie w tobie buzują. Ale do jutra wszystko sobie przemyślisz. I znowu będziemy tylko ty i ja, na zawsze razem. Niczym William i Kate, niczym pudełko i Evensen, niczym krótkofalówka i Hofer. Po prostu.
**********************

Tia...

Mały Morginek w drodze, hyhy :3

5 komentarzy:

  1. O, też bardzo dobra alternatywa. Powalczyć o nic i może coś z tego wyjdzie :D A makaronik zawsze mniam, więc co ma się nim Vera opychać, skoro Michael ma siedzieć głodny w dodatku nie w swoim miejscu na ziemi? Niesprawiedliwość, trzeba coś z tym koniecznie zrobić i już. Amen. Michael niech walczy o makaron, Koffi niech mu szuka pierwszej kandydatki w drodze do zapomnienia. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  2. cokolwiek się dzieje, Schlierenzauer mnie rozwala swoją sosjerką. i sprzedaniem Sandry Kochowi. i rozrzuconymi skarpetkami.
    Michael niech nie zachowuje się jak baba, tylko spina tyłek i szuka nowej, pięknej, przepadającej za wychodzonymi mężczyznami. w sezonie takich pełno wszędzie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhh,, szkoda mi Mitchiego, widać że Vera była jego prawdziwa miłością. Jednak ciekawi mnie powód dla którego z nim zerwała,,, mam nadzieje że go poznamy:) Ale Michael niech nie robi z siebie takiej baby, niech pokaże jej że to że z nim zerwała nie zrobiło na nim większego wrażenia, musi być silny! ;) czekam na następny;p
    @meeeetka
    /because-you-loved-me.

    OdpowiedzUsuń
  4. SCHLIERENZAUER SPRZEDAŁ SANDRĘ KOCHOWI? HA!
    Rozdział och, ach, nie jestem elokwentna :(( Ale lubię Twoje opowiadania <3 I czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że dowiemy się, czemu Vera zostawiła Michaela!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pudełko i Evensen i krótkofalówka i Hofer♥♥
    taa, cześć.
    wiesz co? już kocham to opowiadanie. Bo jest jednocześnie śmieszne i bardzo, bardzo poważne.
    Michael nadal kocha Verę i raczej szybko nie przestanie. Nie zanosi się na to.
    Chyba że faktycznie poderwie kogoś na zawodach, tak, jak mu radzi reszta.
    Nie byłoby głupie. Vera się zachowała mocno niefajnie. Należy jej się jakaś kara.

    Schlierenzauer, zostaw Agnes i wracaj tutaj, ja ci pozwolę rozrzucać skarpetki i kupię ci sosjerkę!

    OdpowiedzUsuń