* kilka miesięcy później*
Setki czerwono-biało-czerwonych
flag, rzeka austriackich kibiców płynąca ulicami, rozradowane twarzyczki dzieci
z austriackimi serduszkami wymalowanymi na policzkach, usta, które za kilka
godzin będą skandować moje imię.
Zieh Michael, ziiiiiiiieh!
Wzruszenie chwyta mnie za serce,
gdy widzę jak ludzie cieszą się moimi tryumfami, gdy mnie wspierają, gdy
wierzą, że potrafię wygrywać tak, jak wygrywa Schlierenzauer.
I dzisiaj wygram. Po raz czwarty
w karierze. I nie będzie to zwykłe zwycięstwo, to będzie czwarte zwycięstwo z
rzędu, to kończące Turniej Czterech Skoczni. Dokonam tego, co udało się tylko
Svenowi H. – wygram wszystkie konkursy z cyklu TCS.
Ich bin sehr stolz auf mich :’)
Vero, wiem że ty też jesteś ze
mnie dumna, dostałem twoją wiadomość na fejsie. Chciałem ci odpisać, ale nie
wiedziałem co. Jeszcze wiele wkładek będzie musiał przeżuć Freund, jeszcze
wiele drużynówek będzie musiała wygrać Polska, jeszcze wiele krótkofalówek będzie
musiał zgubić Hofer, bym mógł wreszcie z Tobą porozmawiać jak z koleżanką. Na
razie nie jestem na to gotowy, rana na serduszko bardzo powoli się zabliźnia.
Pytałaś, co u mnie, u nas
wszystkich. Już dawno wycofałaś się ze skocznego świata i wyjechałaś do
Australii, by pielęgnować zepsute kangurki, przez co nie jesteś na bieżąco z
plotkami z naszego życia. Także tego, wiedz, że jestem bliski wygrania TCS,
dzieli mnie od tego zaledwie jeden skok. I że za kilka dni zostanę ojcem
chrzestnym nowego dziecka mojego psiapsióły Stefcia Huli. Będzie miał córeczką
– Kamilę Julię.
Poza tym Schlierenzauer już
prasuje garnitur = w maju idiota żeni się z Agnes. Gdy na nich patrzę to
dosłownie rzygam tęczą. Gregor nigdy nie był taki zakochany i wiem, że nie
znajdzie dla siebie lepszej kobiety niż Agnes. Ich miłość jest jak zamiłowanie
Kocha do polskiej wódki – równie głębokie i czyste.
A Fettner pisze książkę.
Filozoficzną. Na wesoło. To będzie zabawne tak jak pamiętny golas paradujący po
zeskoku podczas jakiegoś skoku Żyły.
Sandra rzuciła Kocha i zaczęła
kręcić z gwiazdą niemieckiego disco-polo, tak by the way. Ale myślę, że i tak
do siebie wrócą.
A ja?
A ja uczę się jak być szczęśliwy
bez ciebie. I wiesz co? Chyba mi to, kurwa, wychodzi.
- Michi! Szaranowicz wygłasza ody
na twoją cześć, a Tajner gryzie wąsa ze zdenerwowania. Kot nie ma szans cię
wyprzedzić!
Ariane wyłania się z tłumu tak
niespodziewanie, że tracę równowagę i wypuszczam z rąk narty. Roześmiane oczy
Ariane przypominają mi, że bycie szczęśliwym szczęściem zwyczajnym wychodzi mi
naprawdę cholernie dobrze. Już nie oczekuję, że cały czas będzie słodko,
cukierkowo, idealnie, jak w bajce. Przyjmuję życie z jego wszystkimi barwami i
nie usiłuję niczego za wszelką cenę idealizować. Jest dobrze tak jak jest.
Przyznaję, że trochę czasu zajęło
mi wyciągnięcie wniosków z naszego związku, ale grunt, że czegoś się nauczyłem.
W końcu na naukę nigdy nie jest za późno. Teraz staram się nie popełniać takich
błędów jakie popełniałem będąc z tobą.
Refleksja z trochę innej beczki,
ale, no cóż, jest ona wysnuta na podstawie analizy naszego związku: z życiem
jest trochę jak z makaronem, nie od razu potrafisz ugotować go idealnie al
dente, do tego trzeba czasu, cierpliwości i wielu prób. Dlatego ja wciąż
próbuję i nie poddając się, staram się brnąć dalej.
Łapię Ariane w pasie. Odurza mnie
jej kwiatowy zapach, ciepło bijące od jej ciała. Dziewczyna całuje mnie w
policzek, powoli przesuwając swoje usta w kierunku moich ust. Kiedy nasze usta
łączą się w czułym pocałunku wiem, że szczęście jest tylko chwilą, momentem, a
nie okresem ciągnącym się w nieskończoność.
A tak na marginesie, od trzech
miesięcy jestem z Ariane. Blondynka powoli zasklepia rany na moim sercu,
pokazuje lepszy świat i wskazuje właściwą drogę.
- Po konkursie idziemy na makron.
– Odgarniam włosy z nad jej czoła i wpatruję się w jej rozpromienioną twarz.
Zdecydowanie moje życie pędzi w
dobrym kierunku.
Kiedy kilkanaście minut później
wybijam się z progu, wiem, że wygrałem nie tylko swoje życie, ale również
kolejny konkurs i całe TCS.
I wiesz co Vero? Mimo wszystko
cieszę się, że jesteś w moim życiorysie.
Danke für alles.
KONIEC
*****
koniec z makaronem, tostami z serem i wkładkami Freunda. Koniec tej bardzo nieprzemyślanej, wiele razy zmienianej historii, trochę natchniętej przez zeszłoroczne LGP, Malinówkę i Michaela <3Dziekuję, że byłyście <3
Oczywiscie w tym miejscu muszę wyróżnić Agnieszkę, Rdzio i Nudeln aus Nowy Sącz! <3
teraz jestem tylko tu: NAKED--HEART
Rozdział przeboski! Fettner i książka filozoficzna? Nie może być :D Szkoda, że już koniec, ale takie zakończenie mi się jak najbardziej podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://be-my-lover.blogspot.com/
Czytałam wszystko jednak nie zawsze komentowałam, za co teraz przepraszam :) Rozdział świetny, szkoda tylko że ostatni ;c Nie miałabym nic przeciwko jakby to się sprawdziło i przyszły TCS wygrał Michi :D
OdpowiedzUsuńWiesz co Ci powiem, Kam?
OdpowiedzUsuńNaprawdę Cię uwielbiam, kocham i tęsknię. I powtarzałam to tysiąc razy, ale musiałam jeszcze raz. I wiesz, że O BOŻE, ŚLUUUUB W MAJUUUUU <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
Czytałam to zdanie X razy :D
Chociaż... nie podoba mi się w tym wszystkim jedna rzecz. A mianowicie... KONIEC. Nienawidzę końców, nieznoszę. I tak, jak byłam zła w przypadku down-poison (o, wtedy była deprecha, pamiętam to bardzo dobrze), tak teraz jestem równie zła. Wiesz, że kochałam to opowiadanie... No ale cóż, wiem ,że skończyć kiedyś trzeba było.
Danke! :*
Jak smutno, że to już koniec, oj jak smutno. Kochałam to opowiadanie całym serduszkiem. Podobało mi się jak łączyłaś humor z naprawdę poważnymi tematami. Ogromna szkoda, że to już koniec. :c Nie spodziewałam się tego wchodząc tu dziś. I tak czułam, że Mitchi będzie z Ariane! Tak czułam! :D Cieszę się z tego niesamowicie :3
OdpowiedzUsuńŻaneta aka @xohilde
Koniec? Srsly, już KONIEC? ;c Tak mało opowiadań o Mitchim, właściwie wcale, to była miła odmiana.
OdpowiedzUsuńKurcze, nie lubię happy endów, ale ten jestem w stanie przeżyć, no bo w końcu cieszę się szczęściem Michaela i wgl, wiedziałam, że będzie z Ariane :D Jestem z siebie dumna. Z Ciebie też, uczyniłaś Mitchiego zwycięzcą Turnieju, zuch chłopak z niego.
OMFG Szlirencałer się żeni, mam nadzieję że w rzeczywistości nie usłyszymy zbyt szybko takiej informacji.
Powodzenia na dalszej pisarskiej drodze ;)
Zakończenie takie jak sobie wymarzyłam. Mitchi nareszcie znalazł swoje szczęście choć nie jest ono tak jak początkowo myślałam przy ukochanej kiedyś Verze. Ale jest na prawdę pierwszy raz w życiu tak najnormalniej w świecie szczęśliwy. I jeszcze wygrał TCS ;)) Piękne,, jednak w sercu rodzi się mała cząstka potocznie nazywana żalem.. Bo będę tęsknić za tym opowiadaniem bo zajmowała sporą cząstkę w moim serduchu.
OdpowiedzUsuńByło cudowne i uwielbiałam na nie powracać.
Szkoda ze to już koniec.
Pozostaje życzyć weny na dalsze pisanie ;)
pozdrawiam,
Metka:))