- Haybock Michael jesteś pewny,
że idąc tutaj nie wszedłeś w żaden znak, żadna zaspa nie spadła ci na łeb albo
nie przejechał cię autobus?
- Nic mi nie jest.
- Ale mówisz od rzeczy. Jesteś
pod wpływem alkoholu lub narkotyków?
- Gregor, zerwałem z nią.
Naprawdę. Powinniście być zadowoleni, przecież tego chcieliście, prawda?
- Chcemy twojego szczęścia,
kochaniutki.
- Jestem zajebiście szczęśliwy.
Macie może jakieś ciastka?
- Tak, znajdź sobie. A ja pójdę
po Agnes, jest dzisiaj nadzwyczaj ogarnięta, w sam raz na twój kryzys, może ona
cię zrozumie.
Schlierenzauer wychodzi z kuchni
(po miłość swojego życia), a ja zaczynam myszkować po szafach (by zajeść
słodyczami stratę miłości swojego życia). Sól, makaron, zielona herbata i pierś
z kurcaka. O, są też mannery, herbatniki i nutella. Jeść, nie myśleć.
Bo co jeśli popełniłem błąd?
Ciężko mi na duszy, czuję się tak
jakby ktoś przywiązał mi kulę do nogi, a potem rzucił w ciemne wody Inn. Nie
mam zielonego pojęcia, co robić, nie mając ciebie w życiu. ZNOWU.
Kurwa, co ja narobiłem.
- Michi – Agnes siada naprzeciwko
mnie, a Gregor zatrzymuje się w drzwiach. Przełykam mannera i patrzę się
wyczekująco na blondynkę.
- Cześć Agnes.
- Może zrobię kawy – proponuje
Schlierenzauer i podchodzi do ekspresu. – Żeby cię nie zmuliło od nutelli.
- Michi…
- Tak, zerwałem z nią. I jest to
jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Może teraz tego nie widać, ale to
tylko kwestia czasu.
- Rozumiem. Tak, chyba
rzeczywiście tak będzie lepiej dla was.
- Odkocham się. – mówię
stanowczo, a Agnes ściska moją dłoń.
- Tak. A potem zaczniesz żyć.
- I wyrywać laski. – wtrąca
Schlierenzauer.
Paraliżuję go
spojrzeniem.
- Ale już bez twojej pomocy.
- Tak, tak. Na tym polu poległem,
przyznaję. Idealny Gregor nie jest idealny.
- Nieidealny Gregor jest
idealniejszy od idealnego Gregora. – Agnes uśmiecha się do swojego chłopaka, na
co Schlieri kładzie dłoń na jej ramieniu. Jego spojrzenie aż błyszczy miłością.
Nigdy nie myślałem, że będę
zazdrościć Gregorowi miłości. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie spodziewałem
się tego, że Schlieri ma jakieś głębsze uczucia i że jego serce zdolne jest do
zakochania.
Nigdy nie myślałem też, że zerwę
z tobą.
Życie jest jak zdjęcia dodawane
na twittera przez Hilde – zaskakujące i pełne niespodzianek, nigdy nie wie się,
czego można się spodziewać.
- Będzie dobrze. – Szepczę do
siebie i odsuwam na bok nutellę.
Jeszcze będzie dobrze, jeszcze
zobaczę słońce.
BoskiFetti: Plasterek na serduszko, wódka na myśli, kiełbasa
krakowska dla żołądka. U mnie, za chwilę. I tak, już wiem o wszystkim. I tak,
już umówiłem cię u psychologa.
Nudeln: Zjedz sam kiełbasę, idę do Ariane.
BoskiFetii: :OO
BoskiFetti: Robisz sobie ze mnie jaja czy szukasz pocieszenia?
Nudeln: Szukam bezalkoholowego wsparcia
BoskiFetti: Zabezpieczcie się, ceny pampersów idą w górę!
Nudeln: Spieprzaj.
BoskiFetti: Też cię kocham;*
Nudeln: Idiota.
BoskiFetti: Michi… Trzymaj się, chłopie. Wiedz, że zrobiłeś dobrze.
I pamiętaj, że z ludźmi jest jak z damską szafą – czasem trzeba wyrzucić
niepotrzebne ubrania, by zrobić miejsce na nowe. Tylko czasami jest to bardziej
przymus zewnętrznego świata, niż nasza własna wola.
Nudeln offline.
- Taak.
Ariane niepewnie zerka na mnie z
drugiego końca kanapy. Podkurczam pod siebie nogi, czekając na dłuższą
wypowiedź blondynki. Jednocześnie staram się blokować każdą myśl o tobie.
Co jest trudne, kiedy rozmowa z
Ariane dotyczy, no cóż, ciebie.
- Jak sam powiedziałeś, to był
chory związek. – Ariane ma spokojny głos, to mi pomaga. Dobrze jest się uczepić
czegoś zrównoważonego, zwłaszcza gdy ma się w serduszku taki rozgardiasz, gdy
targają człowiekiem sprzeczne emocje.
- Ale co… co jeśli nie znajdę już
kogoś takiego jak Vera? – Zaczynam nerwowo obgryzać paznokcie, stare nawyki
powracają. A już od kilku miesięcy tego nie robiłem, skutecznie mnie oduczyłaś
obgryzania.
Ale już nie jestem z tobą, już mi
nie zależy.
- To zrozumiałe, że się boisz. –
dziewczyna uśmiecha się do mnie łagodnie. – I nie szukaj kogoś takiego jak
Vera, bo to cię tylko unieszczęśliwi.
- Więc kogo mam szukać?
- Miłości, po prostu miłości.
- Okay, rozumiem. Ale co jeśli
już żadna mnie nie pokocha?
- Chyba sobie, Michi, żartujesz.
Jesteś młody, przystojny i utalentowany, całe życie przed tobą. Zresztą w
ostateczności masz chyba jakieś fanki?
- Mniej niż Schlierenzauer –
mruczę ponuro pod nosem. – Na fejsie mam 190 zdeklarowanych fanów, z czego
część to kolesie i moja mama.
- Twoja mama polubiła twój
fanpejdż?
- Co w tym dziwnego? Jest moją
najwierniejszą fanką. Nawet powiesiła sobie mój plakat na lodówce.
- Mniejsza z tym. Reasumując,
skoro definitywnie zakończyłeś jeden rozdział to teraz zacznij nowy. Bez Very,
bez toksyczności, bez obciążeń. A przede wszystkim bądź sobą.
Przez chwilę patrzę się na Ariane
w milczeniu. W końcu pozwalam sobie na szeroki uśmiech. Mocno ją do siebie
przytulam.
- jej, dzięki, wiesz? Cieszę się,
że jesteś.
- Od czegoś są przyjaciele, co
nie? – Ariane śmieje się szczerze. – To co? Ja idę po dobre winko, a ty
włączasz jakiś film?
***
także tego no :)