wtorek, 5 marca 2013

`14.



Tak się chyba musi czuć wielbłąd, myślę, niezdarnie wdrapując się po schodach z kilkoma torbami w rękach i na plecach. W obliczu piątego piętra i ciasnej klatki schodowej mój bagaż robi się za ciężki, niemalże wydusza ze mnie ostatnie tchnienie. Ale, Veruś, nie musisz się martwić o moją formę. Spokojnie, Michi poradzi sobie ze wszystkim, nawet z walizką uparcie wyślizgującą się z lewej ręki. Nie pierwszy raz bagaż próbuje udowodnić mi swoją wyższość i nie pierwszy raz zaskoczę go swoją zaradnością życiową i w ogóle.
Mont Everest zdobyty, torby z hukiem lądują na ziemi przed drzwiami mojego mieszkania, a ja, umęczony i szczęśliwy, szukam po kieszeniach kluczy.
To naprawdę przykre, że zobaczymy się dopiero jutro.
- Michael, cześć!
Odwracam się i widzę wychodzącą ze swojego mieszkania Arianę. Uśmiecham się do niej szeroko, wreszcie znajdując klucze. Dziewczyna zatrzymuje się obok mnie, wymieniamy ze sobą kilka zdań. Blondynka zaprasza mnie na herbatę z rumem. Mówię jej, że wpadnę wieczorem i wchodzę do swojego cichego i dotkliwie pustego mieszkania.
Brakuje mi twojego głosu i zapachu twoich ulubionych perfum, brakuje mi ciebie, naszego bycia razem.
A minęło zaledwie dwadzieścia minut odkąd się pożegnaliśmy.
Zdejmując z siebie kurtkę, przeklinam siarczyście pod nosem. Bo przecież obiecałem sobie, że nie będę kochać cię za mocno, że nie będę łapał się ciebie kurczowo. Nie chcę by moja miłość znowu przerodziła się w miłość toksyczną, chcę kochać cię normalnie, chcę by łączyła nas miłość taka jaka łączy miliony innych par.
I tak też będę cię kochać, słowo harcerza, którym nigdy nie byłem, ale…
Nastawiam wodę na kawę, a potem wrzucam do pralki brudne ubrania. Pralka przestała być moim wrogiem – nasza współpraca układa się wyśmienicie.
Potem robię tysiące różnych rzeczy – ogarniam syf w salonie, zmieniam pościel, „przyrządzam” zupkę chińską, wykręcam wypaloną żarówkę w łazience – i wszystko to bez myślenia o tobie. Jestem z siebie dumny tak jakbym co najmniej stanął na podium w PŚ. Bo to, że cię kocham nie znaczy, że musisz być w każdej mojej myśli, prawda?
Popołudniu odwiedzają mnie Schlierenzauer i Fettner. Robimy sobie po porządnym drinku i zasiadamy przed telewizorem, oglądając powtórkę „Unter Uns”. Fettner niemalże ryczy, wzruszony sztucznie ckliwą sceną. Poza tym jest poważny i spokojny, zupełnie tak jak przez ostatnich kilka dni, zupełnie tak jakby nie był sobą. Cudaczny okres teraz przechodzi, doprawdy.
- Fettner, zarzuć żartem. – Mówi nagle Gregor, na co Manuel reaguje z wyraźną niechęcią.
- Nie znam żartów.
Schlieri prycha cicho, z łobuzerskim błyskiem w oku.
- No dalej, mów.
- Dlaczego cygan sprzedaje dywany?
- No dlaczego?
- Bo łatwo je zwinąć.
Razem z Gregorem wybuchamy śmiechem.. Nie wiem czy tak działa na nas Fettnerowy suchar, czy też po prostu alkohol zaczął nam już mącić w głowach, ale jest całkiem zabawnie. Znowu mam pretekst by nie myśleć o tobie – w końcu muszę skupić się na rozmowie, żartach i Jacku Danielsie przed chwilą wyciągniętym z barku.
Eh, wiem że, gdybyś tu była, popatrzyłabyś się na nas kpiąco i kręcąc z naganą głową wyszłabyś do sypialni, robiąc się względem mnie oschła na kilka (w porywanych nawet do kilkunastu) godzin. Bo nie znosisz, gdy piję dużo bez większego powodu.
Dbasz o moją wątrobę, to jest doprawdy wzruszające :’)
- O! – Gregor uderza się dłonią w kolano, wyraźnie czymś podekscytowany. Jego oczy świecą się tak jak tego dnia, gdy dostał kask wysadzany diamencikami. – Fettner, powiedzże jaką laskę obczailiśmy!
- Niezła szprycha! – Manu sugestywnie porusza brwiami. - Klepałby jak babka pacierz.
- Wreszcie mądrze gadasz! Jak stary, dobry, poczciwy Fetti. – Schlieren wznosi toast za bruneta, po czym zaczyna śmiać się nieco gburowato. – Zobaczył dobrą dupę i wróciło mu dawne myślenie.
- Wychodziła z twojej kamienicy, Michi, kiedy my wchodziliśmy. Ten baran od razu zaczął do niej zarywać.
- Eh, chciałem wiedzieć, czy nadal mam takie branie jak kiedyś i czy wciąż umiem bajerować laski. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałem się za jakąś dupcią. Ciągle tylko Agnes i Agnes. Chociaż w sumie to nie jest takie przykre, Agnes jest niesamowita.
- Wyszło, że nie umie bajerować, bo bardziej ze mną gadała. Pewnie odstraszyły ją kilogramy żelu w jego włosach.
- Zazdrośnik!
- A nie było tak?
- Po prostu zawstydziłem ją swoją powalającą urodą i klasą samą w sobie. Mojemu uśmiechowi numer 5 żadna się nie oprze, żad-na!
- Wmawiaj sobie tak, biedaku… W każdym bądź razie, Mitchi, nazywała się Ariane, znasz ją?
- Kurwa że do siwego Hofera mać, niech to Kunzle wybije Ammanowi siekacze, KTÓRA GODZINA? – Podrywam się gwałtownie na nogi i szukam jakiegokolwiek zegarka. Na podłodze obok telewizora znajduję telefon Schlierenzauera. Podświetlam wyświetlacz i parskam głośno, dając upust frustracji. Dziewiąta czterdzieści siedem. OJEJ, kurwa i w ogóle. Herbatka z rumem pewnie już dawno wystygła. – Miałem do niej wpaść wieczorem.
- Ty ogierze – Schlieri trąca mnie w ramię, gdy z powrotem zasiadam na sofie.
- Czyżby pożycie z Verą ci się nie układało, skoro szukasz zaspokojenia w ramionach innej? – Fett wraca do swojego stylu myśliciela.
- Ariane to tylko koleżanka, nikt więcej. – Mruczę pod nosem. Gdzie mój telefon, tak w ogóle? A tak, zostawiłem go w kuchni, obok nowej dostawy makaronu od sponsora. Muszę po niego iść i napisać do Ariane wiadomość. I tak też zrobię. Ale najpierw dokończę to pić, bo jest dobre i ładnie wygląda.
- Koleżanka jak z tego filmu, „To tylko seks”, co? – Śmieje się głośno Gregor.
A Fettner, tak dla odmiany, prawie się zapowietrza.
- Omg! Omg! Omg! Uwielbiam ten film!
Dobra, wychodzę. Nie podobają mi się ich insynuacje. Gdzie ten cholerny złom?
Jest tam, gdzie go zostawiłem. Wysyłam do Ariane SMS-a, trochę ją przepraszam i piszę, że wpadnę za chwilę, jeśli nie ma nic przeciwko. Niemal natychmiast dostaję odpowiedź. Herbatka już się parzy,  rum przygotowany, a Ariane czeka, oglądając jakiś film.
Chyba potrzebuję pogadać, ale na razie muszę jakoś wygonić Fettnera i Schlierenzauera.
- To co z Ariane? – Pyta Manu, gdy wchodzę do salonu.
Wzruszam obojętnie ramionami.
- Nic. A co ma być?
- Chcesz do niej iść.
- I co z tego?
- Bo ty tak rzadko gadasz z innymi dziewczynami, tylko Vera ci w głowie.
- Tak nie można, zdecydowanie. – Schlieri kręci głową. – Wiecie, że Agnes gniewa się na mnie zawsze, kiedy położę na szklaną ławę jakiś kubek? Bo niby ślady zostają! Pff, też mi coś. Serio, nie wiem, dlaczego robi z tego taką aferę. Baby są naprawdę upierdliwe.
- Olej go. – Radzi mi Fettner. – I słuchaj mnie. Potrzebujesz przestrzeni i Vera też jej potrzebuje. Nie możecie się nawzajem osaczać.
- Wiem. – Wzdycham głośno, niecierpliwie. – Ja to wszystko wiem, ale chyba nie umiem inaczej.
- Michi…
- Chyba boję się, że znowu ją stracę.
- Straciłeś ją właśnie przez takie coś. I co teraz? Powtórka z rozrywki?
- To co mam niby zrobić?
- Oto jest pytanie…
- Idź do Ariane i ją przeleć. – Wtrąca niespodziewanie Gregor. – I zamknij usta, bo wyglądasz jak Koudelka podczas lotu.
Chowam twarz w dłoniach, załamany tokiem myślenia Schlierenzauera. Czy dla niego seks jest wyjściem z każdej sytuacji?
- Albo zerwij z Verą. – Schlieri wzrusza ramionami i wstaje z kanapy. – Spadamy Fettner, niech załatwia to po swojemu.
- Kocham Verę. – Mówię cicho, smutno. Naprawdę mi przykro, że im, moim najlepszym kumplom nie podoba się mój związek, związek, w którym jestem cholernie szczęśliwy.
- Ale to jest toksyczne uczucie, kiedy to zrozumiesz? – Manuel klepie mnie w ramię, po czym razem z Gregorem wychodzą z mojego mieszkania. Przez chwilę siedzę nieruchomo na kanapie, wpatrzony jak w świętość w naszą wspólną fotografię stojącą na szafce. Miałaś rację, wiesz? Związki nigdy nie są łatwe i idealne, związki to ciągła walka o wspólne bycie, o miłość, która nie zawsze, jak się okazuje, jest dobra.
Nie chcę, by moja miłość mnie niszczyła.
Apatycznie wstaję z kanapy i idę do mieszkania Ariane, wcześniej zamykając swoje drzwi na klucz.  Szatynka wita mnie promiennym uśmiechem i błyszczącymi oczami, nie gniewa się na mnie, choć zapomniałem o tym, że byliśmy umówieni. Każe mi usiąść na sofie, a sama idzie po herbatę z rumem. Herbatka jest średnio dobra, rum zabija jej smak.
- Stało się coś? – Ariane zauważa moją strapioną minę.
Wzruszam obojętnie ramionami, mocniej zaciskając palce na kubku z herbatą.
- Chyba przechodzę jakiś kryzys. – Wyznaję, po czym opowiadam jej o całym naszym związku, o mojej bezdennej miłości do ciebie, o toksyczności mojego uczucia. Dziewczyna siedzi spokojnie wsłuchana w każde moje słowo. Powoli robi mi się przyjemniej na duszy, ale i tak czuję się tak jakbym przygrzmocił ryjem o zeskok.
- Wybaczyłeś jej taki romans? – Ariane jest zaskoczona. Odgarnia z nad twarzy niesforne kosmyki włosów, po czym przygląda mi się ciekawie. Tak, takiego okazu pewnie jeszcze w życiu nie widziała.
- Każdy popełnia błędu, nawet Vera. Zresztą wiem, że mnie kocha.
- No dobra. Kochacie się, ale i tak coś jest nie tak.
- Każdy uważa, że za bardzo się angażuję, że za mocno ją kocham. Że jestem trochę jak ciepłe kluchy.
- Lubię kluski. – Stwierdza ze śmiechem Ariane. Podoba mi się, że nawet w trakcie poważnej rozmowy potrafi mimochodem wtrąci kilka lekkich słów, o tak dla złagodzenia atmosfery. – Dajcie sobie trochę luzu i czasu. Michi, masz dopiero dwadzieścia jeden lat, jeszcze zdążysz się zaangażować.
- Spróbuję. – Wzdycham. – Masz jakiś ciekawy film, hmm?
Ariane delikatnie ściska mnie za dłoń, po czym podchodzi do szafki i szuka jakiegoś filmu. Cieszę się, że ją mam, jest dobrą przyjaciółką i rozumie mnie nawet wtedy, gdy ja sam siebie nie rozumiem. Muszę to docenić.
***
epicko spieprzone opowiadanie z żenującym próbami naprawienia, eh
a Stefcio mieszkał we Włoszech w pokoju z Mistrzem (;

NAKED--HEART.blogspot.com <- nowe, nowe, nowe!

8 komentarzy:

  1. Jak w ogóle możesz mówić, że to opowiadanie jest spieprzone? W nim wszystko jest idealne, perfekcyjne. Kocham każde słowo tutaj. Podoba mi się ten humorystyczny wydźwięk, który pomieszany jest z naprawdę poważnymi problemami Mitchiego. Mówiąc o nim - współczuję mu. Wiem, co to znaczy kochać miłością toksyczną. Prawdę mówiąc, nie przynosi to nic dobrego. Także mam ogromną nadzieję, że uda mu się zamienić tę miłość w taką zdrową, piękną samą w sobie. Bez obsesji. A Ariane faktycznie jest bardzo dobrą przyjaciółką. I ma niesamowite imię, o. Podoba mi się. / I paaatrz, nawet skomentowałam! Zdecydowanie za rzadko to robię,wstyd mi.

    @xohilde

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba przez ciebie zacznę oglądać skoki narciarskie, o co nigdy przedtem siebie nie podejrzewałam. To jakiś dramat, bo zwykle narracja w pierwszej osobie niezmiernie mnie irytuje, w oczy rzucają mi się każde, nawet najmniejsze błędy, ale u ciebie... Kurde, w tym opowiadaniu piszesz z tak zajebistym humorem, z taką lekkością, że te wszystkie niedopracowania gdzieś kompletnie mi umykają i zachwycam się tylko rozczulającą postacią Michiego, który u ciebie jest wykreowany... Mnie, osobiście rozczula.
    Trzymaj tak dalej, wrzucam ciebie do linek i zamierzam wpadać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam ze najbardziej ze wszystkiego zaluje, ze znalazlam ta historie dopiero teraz, gdy juz tyle trwa. Ale nigdy nie jest za pozno. Stworzylas tutaj Michiego- chlopaka marzenie. Takiego co zawsze wybacza i zawsze wraca. Szkoda ze taka anielska milosc zwykle jest tak podle wykorzystywana przez druga strone. Nie mam pewnosci ale cos sie obawiam ze Vera nie w pelni kocha naszego skoczka i ciagle kieruje nia cos innego. Ale ufam , ze mi sie tylko tak zdaje. Makaron rozwala i Schlieri z Manu rozwalaja razy dwa. Oj, genialni są ale lepiej niech Michael ich sluchac nie próbuje...
    Blagam niech ta historia ciagnie sie jak najdluuuuuużej.
    Prosze o informowanie o nowosciach 46125209 Pozzdrowienia i sporo weny:-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mitichi w tym opowiadaniu to chłopak marzenie, jednak czy czasem za bardzo się w tym nie zagubił, czy czasem nie chce czegoś na siłę? Przecież związek, jak padło już określenie w rozdziale jest toksyczny, za bardzo sie w nim zatraca i gubi sie w życiu, a przecież ma dopiero dwadzieścia jeden lat. Ma tak na prawdę całe życie przed sobą, a Vera to nie koniecznie ta jedyna, może teraz tak jest, może dla niego jest wszystkim, ale co bedzie za 5 lat? Co jeśli ona kolejny raz osunie się do tego i go zdradzi? Bo przecież mimo ze zarzeka sie ze na pewno nie, nie jest potwierdzeniem że w chwili porywu będzie wierna do końca.
    A sąsiadka widać że jest dobrym słuchaczem, i na pewno dobrą przyjaciółką. Widać ze potrafi słuchać i pocieszyć lekko zagubionego Mitchiego.
    mam nadzieję że kolejny będzie szybko bo z każdym rozdziałem wciągam sie coraz bardziej! :)
    Czekam więc ;)
    Metka.

    ps. u mnie też nowe ;)
    [because-you-loved-me]

    OdpowiedzUsuń
  5. "I zanim wytnę Cię ze zdjęć posprzątam pokój z Twoich słów" To jeden z moich ulubionych cytatów nie mówiąc o piosence. To opowiadanie też rośnie mi już do rangi ulubionych:)

    http://we-never-changed.blogspot.com/ początki nowego opowiadania. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierzę, że skończy się tylko na przyjaźni między Michaelem a Ariane, ale ja tam się może nie znam. Faktem jest to, że Mitchi bardzo kocha Verę, ale jakoś nie wiem. Chciałabym żeby to schrzanili znowu bo nie lubię Very. Dobra głupoty gadam i tyle. Grr...
    Jakbyś chciałam, to u mnie 5 wyszła. Zaskakująca źle napisana. Niestety...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ariane to taka dobra duszyczka. Jest gdzieś tak zaraz obok, ciągle, niezastąpiona. I trudno powiedzieć, żeby chciała bardzo Michaelowi w głowie namieszać, bo może trochę i o tym myśli, ale bardzo chłopaka ceni i czuję, że nie zrobiłaby mu takiego świństwa wiedząc, że on kogoś już kocha najbardziej na świecie. Fettner rozwala, ale gdy naprawdę trzeba, to potrafi w miarę mądrze mówić. Mitchi nie może się odizolować od świata żeby móc myśleć tylko o Verze. To by go zniszczyło, a umówmy się - wcale nie chcemy Michaela z autodestrukcją gratis, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem taka żałosna, że dopiero teraz to przeczytałam. Czuję się z tym okropnie, naprawdę okropnie, szczególnie zważywszy na fakt, że a) Greguś uważa, że Agnes jest niesamowita <3 b) Fetti lubi "to tylko sex" <3 c) tak bardzo wszystko kojarzy mi się z Twoim weekendem w Małopolsce <3

    Dziwnym trafem wydaje mi się, że Ariane coś wykombinuje. Bo jest taka kochana, śmieje się i lubi ciepłe kluski, a nie oszukujmy się... Michi to naprawdę ciepłe kluski. Mam wrażenie, że Vera znowu da mu popalić, a on będzie cierpiał. A przecież zasługuje na szczęście, no!

    Ech, nie wiem jak to dalej będzie, nie wiem, ale niech Michi będzie szczęśliwy, a Greguś niech dużo mówi o Agnes :D

    Love <3

    OdpowiedzUsuń