Kochamkochaszkochamkochaszkoooochamysię.
Ups, przegrywam w chińczyka.
Wreszcie mogę tulić cię do woli,
trzymać cię za wiecznie zimną dłoń, całować twoje miękkie usteczka. Nikt nie
może mi tego zabronić, ty mi tego nie
zabraniasz.
Okay, może Pointer ma jakieś
‘ale’ do naszego związku, furia w jego oczach jest aż nadto wymowna.
Ale i tak woli mnie niż
szanownego pana aus Polen, którego nazwiska nie wypowiem, bo wiem, że rany, które
ci zadał nadal ci bolą.
Eh, przegrałem już drugą flaszkę,
forma nie ta co kiedyś.
Nie żebym kiedykolwiek był w
formie. Chińczyk to zdecydowanie nie moja domena.
Jezusie najsłodszy, tęsknię jak
wariat.
Dwa miejsca do przodu. W takim
tempie to nawet Velta żółw mnie
wyprzedzi.
Nie widziałem ciebie od
sześćdziesięciu siedmiu minut.
- Weźcie się ogarnijcie! – Mówi z
przekąsem Zauner. – Nie poznaję was.
- Co się czepiasz? –
Schlierenzauer posyła mu lekko wściekłe spojrzenie. Nie lubi, gdy ktoś go
krytykuje i tak dalej.
Zauner ze świstem wypuszcza z
powietrze z ust.
- Nigdy nie spodziewałem się, ze
to powiem, ale Kofler jest z was najnormalniejszy.
- serio? – Andreas podnosi z nad
planszy wzrok. Nadzieja w jego oczach przywodzi mi na myśl dziecko stojące
przed olbrzymim koszem ze słodyczami. – Jupi?
- Co ci w nas nie pasuje? – pytam
może z za bardzo nadąsaną miną.
David wzdycha. Wiem, że jest
megazły, bo a) hormony szaleją w nim niczym w kobiecie przed okresem; b)
Pointer (jak zwykle) zabronił nam wyjść i potańczyć w jakimś klubie; c) Zauni
chce przelecieć jakąś laskę.
Nie można tego zignorować, oj
nie. A nawet jeśli, David na pewno w jakiś sposób przypomni wszystkim o swoim
cierpieniu i głębokim poczucie bezsensu istnienia.
- Fettnerowi nagle zachciało się
bawić się w hinduskiego filozofa, Schlierenzauer natomiast, tak dla odmiany i
wbrew własnego ja, zaczął udawać Romea. O tobie, Michael po prostu szkoda
gadać, jeszcze bardziej ciepłe kluchy i jeszcze większy zakochaniec niż kiedyś.
Nawet z kim upić się nie ma.
- Nie jestem kluską. – oburzam
się głośno. Tylko siłą woli powstrzymuję się od widowiskowego tupnięcia nogą.
Nie chcę być kluską.
Naprawdę.
Ty, Veruś, też nie chcesz kluski,
nie?
- Lubię Szekspira. – tryumfalnie
oznajmia Gregor. – Być czy nie być? Oto jest pytanie!
- Wychodzę – oświadcza w końcu
Zauner. Jest zbulwersowany naszą postawą. – Kryjcie mnie przed Pointerem.
- Buntownik. – Kwituje pod nosem
Fetti, gdy drzwi zamykają się za Davidem.
Przerywamy grę i siedzimy w
ciszy. Każdy z nas pochłonięty jest własnymi myślami. No, może z wyjątkiem
Koflera, czasami mam (dość uzasadnione zresztą) obawy, że Andreas nie wie, co
to myślenie.
Ale lasek za to ma na pęczki.
Nie lubię swojej niestabilności,
swoich wahań uczuć. Nie lubię kochać cię rozsądnie przez pięć minut, a potem,
nagle i nieoczekiwanie, zmieniać się w obłąkaną kluskę całującą ziemię, po
której stąpasz. Mozolnie uczę się kochać, z trudem opanowuje najprostsze zasady
miłości. Wszystko to z tobą u boku, z twoim uśmiechem pełnym aprobaty, a czasem
i ze zdegustowanym spojrzeniem. Ty natomiast uczyć się kochać na nowo, bez
lęków i Apoloniuszów, bez przeszłości i przyszłości. Oboje, razem, wspólnie
edukujemy się w materii miłości i małymi kroczkami podążamy naprzód.
Mam nadzieję, że niedługo
stworzymy tak idealny związek jak piotr Żyła i mikrofon.
- Muszę do Very. – Wstaję z
podłogi, mrucząc pod nosem nawet dla mnie niezrozumiałe słowa.
Schlierenzauer życzy mi miłego
seksu, Fettner przypomina o zabezpieczeniu, a Kofler podpowiada, ze kawior jest
najlepszym afrodyzjakiem.
Ale ja przecież nie zamierzam cię
przelecieć, chcę się po prostu do ciebie przytulić, poczuć twoje ciepło i
kojący oddech. Chcę być tylko z tobą.
Bo miłość to zdecydowanie coś
więcej niż chwila fizycznych zbliżeń, niż intymne poznawanie ciał.
Omg, chyba udzieliła mi się
fettnerowska mądrość.
Pukam do twoich drzwi i czekam.
Korytarzem niesie się zdenerwowany głos Alexa i wystraszone łkanie Zauner.
Buntownik został przyłapany, nie będzie rozpusty tej nocy. A to znaczy, że
Davidowi nadal będą wariować hormony, co jest równoznaczne z tym, że blondyn będzie
upierdliwy jak wrzód na tyłku.
Znaczy na dupci.
- Michi – Otwierasz drzwi,
zadzierasz głowę do góry i patrzysz mi w oczy. Mam wrażenie, że twój wzrok
jaśnieje.
- Cześć. – Mówię cicho. Nie chcę
spłoszyć tej chwili, jest piękna, taka niewymuszona i naturalna. Nasza. –
Przyszedłem życzyć ci słodkich snów.
- Mogłeś zadzwonić. – Uśmiechasz
się promiennie. Nikt tnie ma tak pięknego uśmiechu jak ty. – Wejdziesz? –
Unosisz jedną brew, nieco się przesuwając.
Kiwam ochoczo głową i wciągam nas
do pokoju. Zamykam drzwi w akompaniamencie twojego perlistego śmiechu. Jest
pięknie, jest tak jak kiedyś.
Chwilo trwaj, bo jesteś piękna.
Siadamy na brzegu łóżka, otacza
nas cisza. Łapię za twoją dłoń i bawię się twoimi smukłymi palcami. Kątem oka
zauważam jak patrzysz się na mnie zupełnie jakbyś odkrywała mnie na nowo. I
chyba trochu tak jest. Uczymy się siebie dzień po dniu, wciąż na nowo, wciąż z
rosnącym zainteresowaniem. Tak powinno być już do końca.
Podnoszę głowę i szczerzę zęby w
szerokim uśmiechu.
- Lubię cię, wiesz?
- Wiem. – Śmiejesz się i
przytulasz się do mnie. Jesteśmy szczęśliwi.
Znowu. Razem. Szczęśliwi.
Lubię twoje trzydzieści sześć i
sześć stopnie, woje rozgrzane policzki i pachnące miętą usta. Lubię twój
łaskoczący oddech i roziskrzone, brązowe oczka. Lubię każdą komórkę twojego
ciała, każdy milimetr twojej duszy.
Überraschung, jestem w tobie zakochany.
Nie chcę wypuścić cię z objęć,
tak jest dobrze, tak może zastać nas koniec świata.
- Michi – Nieco nerwowo
wypuszczasz z płuc powietrze; twoje palce szukają moich dłoni. – To była
najlepsza decyzja w moim życiu. Dziękuję, ze na mnie zaczekałaś, ze zapomniałeś
to…
- Cii… - Całuję cię w czubek
głowy, mocniej cię obejmując. Chcę byś poczuła się bezpiecznie i stabilnie w
moich ramionach, przy mnie. – Nic nie mów, jest dobrze.
- Wiem. – Uśmiechasz się.
Uśmiechają się też twoje oczy. Nie ma już w nich pęknięć i złamań, posklejałem
cię całą, posklejaliśmy się razem. Teraz tworzymy nieidealnie idealną całość. I
niech tak już zostanie.
******
Ojej, to miało być opowiadanie
bardziej dla jaj, ale ups, za bardzo wczułam się w Michaela :3
i wgl ferie, wolne, za 6 dni Małopolska i wielbienie Hayboecka z Agą <3
jakieś pytania? -> ask.fm
Nawet jeśli miało wyjść inaczej to i tak uwielbiam te opowiadanie :) Aż mi szkoda Zaunera...;D Dogadanie się z kolegami ma lekko utrudnione. Ciekawie piszesz, aż się czuje ukłucie zazdrości ;> Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak słodko, tak uroczo, tak idealnie i radośnie.
OdpowiedzUsuńAż chce się wierzyć, że w prawdziwym życiu też tak może być. Że tak się trafi i mnie, taka miłość, takie szczęście.
Każdy zasługuje na odrobinę szczęścia, prawda?
Vera i Michael też. Po tym, przez co przeszli. Należy im się takie zwykłe, proste, ludzkie szczęście. Trochę światła w ciemnym świecie. Miłości, bycia razem, tych trzydziestu sześciu stopni obok.
Cam, wspaniale piszesz. Naprawdę. Mówię to całkowicie szczerze i obiektywnie, masz cudowny, magiczny styl, który kocham i wielbię na klęczkach, wiesz?
Całą ciebie kocham i wielbię na klęczkach♥
Przepraszam, że to napiszę, ale rzygam tęczą od tego szczęścia (chociaż nie ma to mieć wydźwięku pejoratywnego bo podoba mi się to ich szczęście). To najważniejsze,bo Apollo. Bicz plis, Apollo !;o No nieważne.Biedny niewyżyty Zauner ;< Jaram się cytatem z Fausta bo strasznie go lubię ! Już pomijam to jak dobrze piszesz i to jak bardzo nie mogę się z Tobą równać.
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak długo to trwało, ale w końcu udało mi się nadrobić. No i zapraszam oczywiście do siebie :)
"Nie lubię kochać cię rozsądnie przez pięć minut, a potem, nagle i nieoczekiwanie, zmieniać się w obłąkaną kluskę całującą ziemię, po której stąpasz" to samo co poprzednio, więc nad uroczym kotkiem nie będę się rozwodziła, chociaż jest naprawdę bardzo bardzo uroczo....urocze opowiadanie... uroczy kotek... POZDRAWIAM WSPÓŁFERIOWICZKĘ RÓWNIEŻ. Ważne, żeby czekać i się doczekać <3 Więc oto jest, 11.02 dzień rozpoczęcia naszych, wyczekiwanych od stycznia.... FERIII! Więc tak jak w rzeczywistości, tak i w opowiadaniu jest mega słodko, mega radośnie i ogólnie miłość rośnie wokół nas <3 Uwielbiam to Cam, uwielbiam!
OdpowiedzUsuńBożeee,, z każdym kolejnym postem kocham to opowiadanie coraz bardziej! To jest takie piękne, i to jak pięknie piszesz! Ahhhh,,, i ohhhhh..
OdpowiedzUsuńTak idealnie, tak uroczo:> w końcu odnaleźli swoją prawdziwą miłość, swoje spełnienie i radość. To na co tak długo czekali, czego szukali przez długi czas i przez krótki okres osobno.
Cieszę się ich szczęściem.
Szczerze to ja też nigdy nie byłam dobra w chińczyka ;P
heheh...
czekam na następny;)
pozdrawiam,
Metka.