wtorek, 19 lutego 2013

`13.



Konkursy w Polsce to wyznanie dla nas. Apoloniusz jest naszym wyzwaniem, widzę, że boisz się go spotkać, że obawiasz się widoku jego poczciwej twarzy. Nerwowo łapiesz mnie za dłoń i wychodzisz z autokaru. Rozglądasz się na boki, bacznie lustrując teren. Czysto. Żadnych wąsatych panów, kradnących cudze dziewczyny.
Denerwuje mnie fakt, że nadal się nim przejmujesz.
Ale rozumiem, próbuję zrozumieć.
Nie bój się, jestem tutaj, cały czas przy tobie czuwam. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
- Szybciej, bo pierogi nam wystygną. – Fettner wyrasta przed nami, niczym grzyb po deszczu. W rękach dźwiga walizki: swoją i Schlierenzauera; Gregor na chorobowym nie może się przeciążać.
- Wystygnie nam co? – Pytasz.
Manuel otwiera szeroko oczy.
- Nigdy nie byłaś w Polsce?
- Nie.
- Omg, musisz spróbować pierogów, najlepsze polskie danie. Pyszne! Nawet Freund woli zajadać się pierogami niż przeżuwać wkładki.
- Nieprawdopodobne – mruczysz pod nosem, jednocześnie próbując wyrwać swoją walizkę z mojej ręki. O nie,  kochana, ja tu staram się być dżentelmenem, nie utrudniaj mi pracy; poczuj się jak moja księżniczka.
- Stefcio Hula kiedyś, po kilku głębszych, obiecał mi dać przepis na pierogi, ale ostatnio zrobiła się z niego taka diwa… Co ta sława robi z ludźmi! Jeszcze trochę, a zacznie zadzierać nosa bardziej niż Schlierenzauer!
- Bardziej się nie da. – Wtrącasz w monolog Fettnera, ale Manu cię nie słucha. Wpadł w trans mówienia, teraz tak łatwo głosu nie odda.
- Muszę pogadać z Krzysiem Miętusem, on mi wygląda na dobrego kucharza. A jak nie, to cóż robić, trzeba będzie postawić flaszkę Żyle; za wódkę na pewno sprzeda mi przepis na polskie delicje.
- Super. – Kiwasz głową i zaczynasz iść w stronę hotelu. Podążam za tobą, ostrożnie stawiając kroki na śliskim chodniku. Dwie walizki (twoja torba jest zdecydowanie przeładowana, prawie pęka w szwach) sprawiają, że chwieję się niebezpiecznie na boki. Idę jak pingwin, kwa kwa, czy jak tam robią pingwiny.
- Będzie dobrze, nie martw się. – Mówię ci kilka minut później, gdy już prawie jesteś w swoim pokoju. Uśmiechasz się z trudem, twoja twarz jest zmęczona. Dziwny smutek sprawia, że twoje oczy stają się matowe; radosne iskierki znikają.
- Z tobą zawsze będzie dobrze. – Szepczesz drżącymi ustami. – Zawsze.

Kręcimy się koło skoczni, czekając. Kwalifikacje zostają przełożone. Na kiedy? Walter Hofer jeden wie. Idzie plotka, że za pół godziny opady śniegu mają się uspokoić. Wierzmy góralom, podobno polscy bacowie rzadko kiedy się mylą.
- Chcę już wrócić do Innsbrucka. – Wzdychasz. Jesteś już w lepszym nastroju, twoje mięśnie nie są już tak bardzo napięte, oczy delikatnie promienieją. Znalazłaś odwagę  znalazłaś swoją dawna pewność siebie. Odzyskałaś to, co on ci zabrał. Jestem z ciebie dumny, maleńka. – Chcę pójść z tobą na łyżwy.
- Tylko nie to – jęczę. Perspektywa posiadania kilku siniaków jakoś szczególnie mnie nie kręci.
- Oj, Michi.
Twój śmiech. Tego mi chyba najbardziej brakowało. Twojego szczerego, beztroskiego śmiechu, sprawiającego, że moje serce w ciągu sekundy pompuje więcej krwi niż zazwyczaj.
Przytulam cię do siebie i rozglądałam się wokół. Śnieg pada z coraz mniejszą intensywnością, pogoda powoli się poprawia. Bacowie chyba mieli rację, czapki z głów przed nimi.
Kilka metrów od nas rozgrzewa się Freitag; Geiger, jego drużynowy kolega celuje w niego śnieżkami. Z uśmiechem ich obserwujesz. Masz słabość do Geigera, wiem. „Słodki, kochany dzieciak” tak go chyba określiłaś.
No cóż, bynajmniej nie jestem o niego zazdrosny.
O niego nie.
Nieco po lewej Fettner żywo dyskutuje z Miętusem. Pewnie rozchodzi się o pierogi, bo o co innego? Obok nich stoi Vassilliev i wygląda tak, jakby zastanawiał się nad tym, ile wódki może w siebie wlać tego wieczoru. Wynik jego rozmyślań może być tylko jeden: dużo.
A po prawej stronie Tom Hilde i Andreas Stjernen, moi eks-sprzymierzeńcy głośno się z czegoś śmieją, robiąc przy tym miny godne Nagrody Nobla w dziedzinie głupoty.
- Z czego tak rżycie? Siana wam nie dali? – Ammann robi sobie przerwę w biegu, by przybić piątkę z Norwegami. Jak zwykle towarzyszy mu żartobliwy uśmiech.
- A żebyś wiedział, brachu. – Hilde najpierw robi smutną minę, a potem wybucha śmiechem głośniejszym od młota pneumatycznego pracującego na pełnych obrotach.
Odwracam wzrok od nich, dlaczego mają mnie interesować, kiedy mam przy sobie ciebie? Dla mnie zawsze będziesz najważniejsza, najukochańsza i najpiękniejsza.
- Michael. – Kurczowo łapiesz mnie za ramiona; w twoich oczach błyszczy autentyczne przerażenie.
Mija kilka sekund i zaczynam rozumieć twoją reakcję.
Pan Tajner.
Czyżby czeka nas konfrontacja?
Nie widzi nas, ale idzie w naszą stronę. Może kieruje się do Stocha? Przed chwilą odbijał gdzieś sobie z Kubackim piłką.
Puszczasz mnie i stajesz obok mnie. Apo cię dostrzega, na chwilę nieruchomieje, jego twarz gwałtownie purpurowieje. Głośno wypuszczasz z płuc powietrze, twój oddech jest niespokojny. Mimo to promieniejesz specyficzną odwagę. Łapiesz mnie za dłoń i razem podchodzimy do Polaka.
Nie rozumiem cię, ale ok., niech będzie jak chcesz. Ufam ci. Całkowicie ci ufam.
- Cześć – mówisz cicho, mocniej ściskając moją dłoń.
Pan Polak nie odrywa wzroku od twojej twarzy, skrępowany i zażenowany zaistniałą sytuacją. Płatki śniegu utykają na jego wąsach i pewnie byłoby to zabawne, gdyby nie, no właśnie, fakt, że przez kilka chwil zdawało ci się, że jesteś w nim zakochana.
Bo tylko ci się tak zdawało, prawda?
- Witaj… Witajcie, znaczy się. – Tajner jest znacznie bardziej onieśmielony niż podczas naszego ostatniego spotkania; gdzieś zniknęła jego otwartość, w jej miejsce za to skradła się nutka niepewności i jakby wstydu.
Przełykam głośno ślinę. Błyszczącymi oczami wpatrujesz się w twarz Apo i wydaje mi się, że promieniejesz.
Niedobrze, naprawdę niedobrze. Ufam ci, wiem, że teraz twoje serduszko bije tylko dla mnie, ale, na język Koudelki, to twój eks, chyba mam prawo być nieco zaniepokojony!
I zazdrosny zresztą też.
Uśmiechasz się i ten twój uśmiech jest odrobinę dziwny.
- Nic. – Oznajmiasz tryumfalnie, z wyraźną ulgą w trochę drżącym głosie. – Nic. Wyleczyłam się z ciebie, Tajner.
Apo się nie uśmiecha, wręcz przeciwnie, jego lica pochmurnieją, a mina przypomina minę Schlierenzauera na głodzie Redbullowym.
A Gregor bez Redbulla we krwi do najprzyjemniejszych ludzi na świecie bynajmniej nie należy. Bliżej mu do mordercy gotowego zabić w każdej chwili niż do zakochanej nastolatki, tak tylko nawiasem mówiąc.
- Fantastycznie. – Mruczy pod nosem Polak, nerwowo przestępując z jednej nogi na drugą. – Cieszę się. I przepraszam za bałagan, który narobiłem.
- Ten w moim mieszkaniu czy ten w moim życiu? – Pytasz z nutką sarkazmu.
To niemożliwe, ale Morsik pąsowieje jeszcze bardziej.
- Za obydwa. I obiecuję, że za lampę zapłacę.
- Spoko.
Tajner nerwowo pociera wąsy.
- To ja  już pójdę. Miło była cię, was zobaczyć. Do widzenia.
I Polak odchodzi, a ja nie wiem, co mam myśleć o tej dziwnej sytuacji. Za to ty śmiejesz się wniebogłosy, mocno przylegając do mojego boku. Obejmuję cię automatycznie, wzrokiem nadal śledzę przygarbione plecy Apoloniusza. Na myśl przychodzi mi tylko jedno pytanie i niestety nie jest ono jakoś wybitnie inteligentne.
- Zbił lampę?
Patrzysz się na mnie swoimi pięknymi, roześmianymi oczami. Jesteś szczęśliwa.
- Tą ohydną od ciotki Nadine. On lunatykuje. – Ostatnie zdanie wyszeptujesz jakby była to najważniejsza tajemnica na świecie. – Kocham cię, Michael. Naprawdę cię kocham i już nie chcę być taka jaka byłam. Zacznijmy wszystko od początku, od zera, bez przeszłości. Na nowo postawmy fundamenty.
Całuję cię w czubek głowy.
- Wchodzę w to, kochanie.
***
Freitag i Geiger, jejejeje
Słodyczy ciąg dalszy, dużo Stefcia też ciąg dalszy.

za mną bardzo fucking awesome weekend, jestem w trakcie megafazy na Nudelna i wgl znalazłam dwa nowe zdjęcia Hayböcka z makaronem i super filmik z nim, oczywiście. szukam sobie przepisu na jakiś dobry makaron, co by jutro obiadek ugotować i ojej, tak mało ferii zostało :c
ale jest bardzo fajnie, co by nie :D

sobota, 9 lutego 2013

`12.



Kochamkochaszkochamkochaszkoooochamysię.
Ups, przegrywam w chińczyka.
Wreszcie mogę tulić cię do woli, trzymać cię za wiecznie zimną dłoń, całować twoje miękkie usteczka. Nikt nie może mi tego zabronić, ty mi tego nie zabraniasz.
Okay, może Pointer ma jakieś ‘ale’ do naszego związku, furia w jego oczach jest aż nadto wymowna.
Ale i tak woli mnie niż szanownego pana aus Polen, którego nazwiska nie wypowiem, bo wiem, że rany, które ci zadał nadal ci bolą.
Eh, przegrałem już drugą flaszkę, forma nie ta co kiedyś.
Nie żebym kiedykolwiek był w formie. Chińczyk to zdecydowanie nie moja domena.
Jezusie najsłodszy, tęsknię jak wariat.
Dwa miejsca do przodu. W takim tempie to nawet  Velta żółw mnie wyprzedzi.
Nie widziałem ciebie od sześćdziesięciu siedmiu minut.
Wariuję.
- Weźcie się ogarnijcie! – Mówi z przekąsem Zauner. – Nie poznaję was.
- Co się czepiasz? – Schlierenzauer posyła mu lekko wściekłe spojrzenie. Nie lubi, gdy ktoś go krytykuje i tak dalej.
Zauner ze świstem wypuszcza z powietrze z ust.
- Nigdy nie spodziewałem się, ze to powiem, ale Kofler jest z was najnormalniejszy.
- serio? – Andreas podnosi z nad planszy wzrok. Nadzieja w jego oczach przywodzi mi na myśl dziecko stojące przed olbrzymim koszem ze słodyczami. – Jupi?
- Co ci w nas nie pasuje? – pytam może z za bardzo nadąsaną miną.
David wzdycha. Wiem, że jest megazły, bo a) hormony szaleją w nim niczym w kobiecie przed okresem; b) Pointer (jak zwykle) zabronił nam wyjść i potańczyć w jakimś klubie; c) Zauni chce przelecieć jakąś laskę.
Nie można tego zignorować, oj nie. A nawet jeśli, David na pewno w jakiś sposób przypomni wszystkim o swoim cierpieniu i głębokim poczucie bezsensu istnienia.
- Fettnerowi nagle zachciało się bawić się w hinduskiego filozofa, Schlierenzauer natomiast, tak dla odmiany i wbrew własnego ja, zaczął udawać Romea. O tobie, Michael po prostu szkoda gadać, jeszcze bardziej ciepłe kluchy i jeszcze większy zakochaniec niż kiedyś. Nawet z kim upić się nie ma.
- Nie jestem kluską. – oburzam się głośno. Tylko siłą woli powstrzymuję się od widowiskowego tupnięcia nogą.
Nie chcę być kluską.
Naprawdę.
Ty, Veruś, też nie chcesz kluski, nie?
- Lubię Szekspira. – tryumfalnie oznajmia Gregor. – Być czy nie być? Oto jest pytanie!
- Wychodzę – oświadcza w końcu Zauner. Jest zbulwersowany naszą postawą. – Kryjcie mnie przed Pointerem.
- Buntownik. – Kwituje pod nosem Fetti, gdy drzwi zamykają się za Davidem.
Przerywamy grę i siedzimy w ciszy. Każdy z nas pochłonięty jest własnymi myślami. No, może z wyjątkiem Koflera, czasami mam (dość uzasadnione zresztą) obawy, że Andreas nie wie, co to myślenie.
Ale lasek za to ma na pęczki.
Nie lubię swojej niestabilności, swoich wahań uczuć. Nie lubię kochać cię rozsądnie przez pięć minut, a potem, nagle i nieoczekiwanie, zmieniać się w obłąkaną kluskę całującą ziemię, po której stąpasz. Mozolnie uczę się kochać, z trudem opanowuje najprostsze zasady miłości. Wszystko to z tobą u boku, z twoim uśmiechem pełnym aprobaty, a czasem i ze zdegustowanym spojrzeniem. Ty natomiast uczyć się kochać na nowo, bez lęków i Apoloniuszów, bez przeszłości i przyszłości. Oboje, razem, wspólnie edukujemy się w materii miłości i małymi kroczkami podążamy naprzód.
Mam nadzieję, że niedługo stworzymy tak idealny związek jak piotr Żyła i mikrofon.
- Muszę do Very. – Wstaję z podłogi, mrucząc pod nosem nawet dla mnie niezrozumiałe słowa.
Schlierenzauer życzy mi miłego seksu, Fettner przypomina o zabezpieczeniu, a Kofler podpowiada, ze kawior jest najlepszym afrodyzjakiem.
Ale ja przecież nie zamierzam cię przelecieć, chcę się po prostu do ciebie przytulić, poczuć twoje ciepło i kojący oddech. Chcę być tylko z tobą.
Bo miłość to zdecydowanie coś więcej niż chwila fizycznych zbliżeń, niż intymne poznawanie ciał.
Omg, chyba udzieliła mi się fettnerowska mądrość.
Pukam do twoich drzwi i czekam. Korytarzem niesie się zdenerwowany głos Alexa i wystraszone łkanie Zauner. Buntownik został przyłapany, nie będzie rozpusty tej nocy. A to znaczy, że Davidowi nadal będą wariować hormony, co jest równoznaczne z tym, że blondyn będzie upierdliwy jak wrzód na tyłku.
Znaczy na dupci.
- Michi – Otwierasz drzwi, zadzierasz głowę do góry i patrzysz mi w oczy. Mam wrażenie, że twój wzrok jaśnieje.
- Cześć. – Mówię cicho. Nie chcę spłoszyć tej chwili, jest piękna, taka niewymuszona i naturalna. Nasza. – Przyszedłem życzyć ci słodkich snów.
- Mogłeś zadzwonić. – Uśmiechasz się promiennie. Nikt tnie ma tak pięknego uśmiechu jak ty. – Wejdziesz? – Unosisz jedną brew, nieco się przesuwając.
Kiwam ochoczo głową i wciągam nas do pokoju. Zamykam drzwi w akompaniamencie twojego perlistego śmiechu. Jest pięknie, jest tak jak kiedyś.
Chwilo trwaj, bo jesteś piękna.
Siadamy na brzegu łóżka, otacza nas cisza. Łapię za twoją dłoń i bawię się twoimi smukłymi palcami. Kątem oka zauważam jak patrzysz się na mnie zupełnie jakbyś odkrywała mnie na nowo. I chyba trochu tak jest. Uczymy się siebie dzień po dniu, wciąż na nowo, wciąż z rosnącym zainteresowaniem. Tak powinno być już do końca.
Podnoszę głowę i szczerzę zęby w szerokim uśmiechu.
- Lubię cię, wiesz?
- Wiem. – Śmiejesz się i przytulasz się do mnie. Jesteśmy szczęśliwi.
Znowu. Razem. Szczęśliwi.
Lubię twoje trzydzieści sześć i sześć stopnie, woje rozgrzane policzki i pachnące miętą usta. Lubię twój łaskoczący oddech i roziskrzone, brązowe oczka. Lubię każdą komórkę twojego ciała, każdy milimetr twojej duszy.
Überraschung, jestem w tobie zakochany.
Nie chcę wypuścić cię z objęć, tak jest dobrze, tak może zastać nas koniec świata.
- Michi – Nieco nerwowo wypuszczasz z płuc powietrze; twoje palce szukają moich dłoni. – To była najlepsza decyzja w moim życiu. Dziękuję, ze na mnie zaczekałaś, ze zapomniałeś to…
- Cii… - Całuję cię w czubek głowy, mocniej cię obejmując. Chcę byś poczuła się bezpiecznie i stabilnie w moich ramionach, przy mnie. – Nic nie mów, jest dobrze.
- Wiem. – Uśmiechasz się. Uśmiechają się też twoje oczy. Nie ma już w nich pęknięć i złamań, posklejałem cię całą, posklejaliśmy się razem. Teraz tworzymy nieidealnie idealną całość. I niech tak już zostanie.
******
Ojej, to miało być opowiadanie bardziej dla jaj, ale ups, za bardzo wczułam się w Michaela :3
i wgl ferie, wolne, za 6 dni Małopolska i wielbienie Hayboecka z Agą <3

jakieś pytania? -> ask.fm